Puste postulaty, frazesy, wyświechtane zwroty i dreptanie w miejscu. Tak mniej więcej od kilkunastu lat wygląda dyskusja w naszym kraju dotycząca zmian szkolenia młodzieży w polskim futbolu. Na dobrą sprawę nie ma winnych i jednocześnie winni są wszyscy, wszyscy, tylko nie związek, nie klub, ani nie akademia.
Polski Związek Piłki Nożnej wypracował tzw. Narodowy Model Gry, stworzył rozgrywki Centralnej Ligi Juniorów oraz system premiowania klubów za wystawianie swojej młodzieży, pod nazwą Pro Junior System. Kroki te mają zmierzać do poprawy obecnego stanu rzeczy, ale czy tak się w istocie dzieje? Gdzie, w piłce seniorskiej, są dziś ci, których objęto tymi projektami? Może to zbyt krótki czas, by to oceniać? A może to wciąż za mało i brakuje jeszcze jednego elementu całej tej układanki?

Zacznijmy od początku i cofnijmy się nieco w czasie. Jest rok 2002 i właśnie wracamy z Mundialu skarceni przez Portugalię oraz Koreę Południową. W Polsce słychać jeszcze echa pękającego balonika – jechaliśmy przecież po medal, a już na pewno pisany był nam ćwierćfinał… no dobra 1/8. Już wyliczaliśmy z kim zmierzymy się w kolejnej fazie najważniejszej imprezy piłkarskiej na świecie, a tu nagle gong. Zaraz potem drugi i… tak, tak, dobrze znany tzw. mecz o honor.
Skąd to znamy? Z imprezy w 2006, 2008 i 2012. Oczywiście, kwalifikowaliśmy się na te mistrzostwa dość często, co już było znacznie lepszym rezultatem niż ten sprzed 16 lat, no ale wciąż. Rewelacji nie było.
Z jaką przyśpiewką kojarzy Wam się ten okres? Ja jej nienawidzę. Szczerze niecierpię. Nigdy nie przeszła mi nawet przez gardło, bo zawsze wiedziałem, że właśnie się stało! Jak mawiał A. Einstein “Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.” Tkwiliśmy więc w tym szaleństwie przez dekadę – DEKADĘ!
Ze śpiewem na ustach dawano pożywkę kabaretom i malkontentom. Pocieszaliśmy się, że przecież mamy Lewego, mamy Piszczka, Kubę, ale co uważniejsi obserwatorzy dostrzegą fakt, że ci piłkarze, to talenty, które wykrystalizowały się nie dzięki, a pomimo jakości szkolenia w kraju nad Wisłą.
Po organizacyjnym mistrzostwie i padace, jaką mniej więcej od 15 minuty każdego spotkania w fazie grupowej Polaków obserwowaliśmy na EURO 2012 – mówiąc nomenklaturą naszych reprezentantów – “nadszedł dzień dzisiejszy”, a konkretniej 26 października 2012 r. Tego dnia prezesem PZPN został Zbigniew Boniek i trzeba przyznać, że wizerunkowo, ale i organizacyjnie dużo się zmieniło. Skupmy się natomiast tylko na polskiej młodzieży i jej piłkarskim rozwoju, bo to jest w tej chwili najważniejsze.

Może pomińmy też kwestię mocno nierozsądnego parytetu młodzieżowca w ESA, o którym już pisał Jeremi Angowski [tutaj].
Skomentuję to tylko jednym zdaniem: dawanie szans na grę czy pracę danej osobie, tylko dlatego, że łapie się ona w danych kategoriach parytetu jest chore, nierozsądne i nie zmierza do niczego dobrego – to tak, jakby w sejmie określona ilość miejsc musiała przysługiwać tylko określonej grupie osób, bez względu na ich wiedzę i kompetencje – ach, no tak… przecież to nie o kompetencje tutaj chodzi, a o sam fakt – młodzieżowiec gra i gra mać.
Od Jeremiego dorzucę ten fragment: “Krótkowzroczność. (…) Wygląda super postępowo. Tylko niestety, nie tak się zmienia oblicze krajowego futbolu. Jeśli PZPN nie wspomoże szkolenia, to młodzieżowcy w Ekstraklasie albo będą wyszkoleni w Lechu, Zagłębiu czy Pogoni, albo będą słabi. Wiem, że to do bólu uogólnione stwierdzenie, bo przecież wybitne jednostki wybiją się i bez szkolenia. Polska jednak to nie Brazylia. Na jednostki potrafimy czekać dekady.”
Obserwując rozgrywki CLJ można ulec wrażeniu, że niektórzy zawodnicy są już gotowi na pójście ten jeden szczebel wyżej – ok, tylko co nim powinno być? Rezerwy klubu, które grają w 3. – 4. lidze lub których w ogóle nie ma? Wypożyczenie do klubu, który da im szansę gry na drugim bądź trzecim szczeblu rozgrywkowym w Polsce? – o ile w ogóle da.
Łatwo jednak zauważyć, że po Centralnej Lidze Juniorów jest ogromna przepaść, dziura ziejąca ogniem. Zawodnicy częstokroć są nieprzygotowani przez swoje rodzime akademie do dalszego kontynuowania kariery na odpowiednim poziomie, no bo ilu ich mamy w seniorskiej piłce na najwyższym poziomie?
AMO, ZAMO, LAMO, MAMO – to są projekty, które warto nagrodzić owacją na stojąco, tylko czy czegoś one nam właśnie nie pokazują? To tak, jak pogląd poszczególnych trenerów z tzw. BIG 6 – nie wszyscy wymieniają się wiedzą, spotkania są ok, a jedynym plusem jest to, że akademie nieco częściej grają między sobą, czyli, teoretycznie, z najlepszymi akademiami w kraju.

W tym miejscu wracamy, do pierwotnego założenia niniejszego artykułu – do otwarcia dyskusji nad poziomem szkolenia w klubach. Dyskusji nad konkretnym jego elementem, którego do tej pory niewykształciliśmy, a który okazuje się niezbędny – klasyfikacją, która pozwoli stale obserwować, monitorować i podnosić jakość kształcenia naszej młodzieży.
Można przecież pisać kolejne teksty publicystyczne na ten temat, ale można też dokonać kompleksowej klasyfikacji szkolących w naszym kraju akademii, a tych w Polsce nie brakuje. Piłka nożna jest bardzo wymierna. Wystarczy spojrzeć na wyniki, by otrzymać potwierdzenie jakości danej drużyny (tu mały disclaimer, oczywiście nie chodzi o postrzeganie rozwoju piłkarzy wyłącznie za pomocą suchych wyników, ale spójrzmy najpierw na nie, jako część składową możliwej klasyfikacji polskich akademii).
Oto proponowana punktacja, jaką przewidziano w klasyfikacji (wzięto pod uwagę wyniki w ligach wojewódzkich i Centralnych Ligach Juniorów):

Zsumowanie rezultatów osiągniętych przez młodzieżowe drużyny polskich klubów to tylko krok w kierunku klasyfikacji polskich akademii i ich poziomu szkolenia. Pod uwagę należałoby wziąć też ich infrastrukturę, wyszkolenie trenerów i budżet. Gdyby jednak spojrzeć na sam wynik sportowy, to tabela za ostatni sezon prezentowałaby się następująco:

Dobry tekst piosenki i bardzo dobra, jasna tabela. Klasyfikacji wyników polskich akademii brakuje!
Akademia Pogon Szczecin U16 grala w lidze U17 zajmujac 7 miejsce. czy za to nie powinny byc dodatkowe punkty dla Pogon Szczecin?
Nie, widać że tabela uwzględnia tylko jeden zespół jeśli jakiś klub miał dwóch przedstawicieli w tej samej lidze 🙂
Comments are closed.