Wywiady – Młodzieżowy Futbol http://mlodziezowyfutbol.pl portal informacyjny o piłce młodzieżowej Mon, 08 Jul 2019 13:06:23 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.1.1 http://mlodziezowyfutbol.pl/wp-content/uploads/2018/07/cropped-MFLOGOnew-32x32.png Wywiady – Młodzieżowy Futbol http://mlodziezowyfutbol.pl 32 32 Jan Flak: “Priorytetem jest debiut w pierwszej drużynie Górnika” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/jan-flak-wywiad/ http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/jan-flak-wywiad/#respond Sat, 29 Jun 2019 07:16:13 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=20492 W ciągu kilku miesięcy przebił się z CLJ U-17 do III ligi, zaliczając po drodze przystanek w postaci CLJ U-18. Trenerzy Górnika Zabrze doskonale zdają sobie sprawę, że taki przeskok nie jest dziełem przypadku. Opiekun juniorów młodszych Dawid Ozga twierdzi, że Jan Flak ma zadatki na następcę Szymona Żurkowskiego w pierwszej drużynie “Trójkolorowych”. CZY JEST […]

Artykuł Jan Flak: “Priorytetem jest debiut w pierwszej drużynie Górnika” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
W ciągu kilku miesięcy przebił się z CLJ U-17 do III ligi, zaliczając po drodze przystanek w postaci CLJ U-18. Trenerzy Górnika Zabrze doskonale zdają sobie sprawę, że taki przeskok nie jest dziełem przypadku. Opiekun juniorów młodszych Dawid Ozga twierdzi, że Jan Flak ma zadatki na następcę Szymona Żurkowskiego w pierwszej drużynie “Trójkolorowych”.

CZY JEST ŻYCIE PO CLJ? SPRAWDŹ, CO CZEKA WIKTORA DŁUGOSZA!

Michał Grzela: Janek, za Tobą wspaniały sezon. Spodziewałeś się przed startem rozgrywek, że skończyć go w III-ligowej drużynie rezerw?

Jan Flak: Prawdę mówiąc, bardzo chciałem grać w starszym rocznik – U-18. Na pewno nie spodziewałem się awansu do rezerw.

Miałeś poczucie, że przerastasz umiejętnościami ligę juniorów młodszych?

Na starcie rozgrywek cała drużyna była na podobnym poziomie, jednak w pewnym momencie złapałem naprawdę dobrą formę. Pozwoliło mi to osiągnąć cele, które postawiłem sobie jeszcze przed sezonem.

Wysoka forma nie towarzyszyła Ci od pierwszego meczu. Jaki był zatem klucz do sukcesu?

Przede wszystkim ciężka praca i koncentracja – czy to na treningach, czy na samym meczu. W moim przypadku bardzo ważny był również trening indywidualny.

Jak często odbywasz takie treningi? Czym różnią się one od treningów klubów?

Trening indywidualny praktycznie codziennie znajduje się w moim planie dnia. Gdy jestem w bursie, ćwiczę na własnej masie ciała, a jeżeli jestem w domu, brat organizuje mi zróżnicowane treningi. Różnica między nimi jest niewielka, choć będąc w domu, większą wagę przykładam do swoich słabości.

Nie wszyscy wiedzą, że pochodzisz z okolic Opola, a konkretnie z Olesna. Kiedy i w jakich okolicznościach trafiłeś do Zabrza?

Do Górnika trafiłem 2 lata temu przez trenera Dawidę Ozgę, któremu bardzo wiele zawdzięczam. Bez niego nie zanotowałbym tak dużego progresu w ostatnim czasie.

W jakim zespole występowałeś w momencie, w którym Górnik zarzucił na Ciebie swoją sieć? Na czym polegał szczególny wkład trenera Ozgi w Twój transfer do Zabrza?

Grałem w miejscowym klubie OKS Olesno. Trener Ozga załatwił wszystkie formalności związane z transferem. Można powiedzieć, że od samego początku wierzył we mnie i w moje umiejętności, co dało mi potężnego “kopa” do dalszej pracy.

Szansę na przenosiny do Zabrza miałeś już wcześniej.

Tak, to prawda. Miałem przenieść się już w I klasie gimnazjum, aczkolwiek różne czynniki miały wpływ na to, że ostatecznie nie zmieniłem klubowych barw.

Domyślam się, że swoje zrobiła tutaj perspektywa rozłąki z rodziną, z którą w końcu i tak musiałeś się zmierzyć. Czy taka sytuacja może być kłopotliwa dla młodego zawodnika?

Na początku na pewno, lecz z biegiem czasu człowiek się do tego przyzwyczaja. Niezwykle ważne jest wsparcie rodziców, na które od zawsze mogę liczyć.

Obecnie jak często widujesz się ze swoimi najbliższymi?

Przynajmniej dwa razy w miesiącu. Nawet, gdy nie udaje mi się przyjechać do domu, są obecni na moich meczach.

Wróćmy do tematów stricte piłkarskich. Po udanej jesieni w drużynie U-17, przenosisz się do juniorów starszych. Jaka była Twoja pierwsza reakcja na kontakt z kategorią U-18? Ciężko było się przestawić?

Jeśli chodzi o zaaklimatyzowanie się w drużynie, nie było kłopotów. Znam większość chłopaków, którzy w zeszłym sezonie grali w U-18. Natomiast, co się tyczy aspektu piłkarskiego, to gra była na pewno szybsza. Nie sprawiło mi to jednak większych problemów. Myślę, że szybko zdołałem się zaadaptować.

Czy w sezonie, takim jak ten zakończony, w którym wszystko ułożyło się po Twojej myśli, są momenty, kiedy trzeba zmagać się z jakimś przeciwnościami losu?

Nie miałem żadnych większych kłopotów. Jak to w piłce bywa, po prostu trafiały się słabsze mecze w moim wykonaniu.

Co dzieje się w głowie młodego piłkarza, gdy zawodzi na boisku? Szybko o wszystkim zapominasz, czy reakcja jest zupełnie inna?

Nie jest łatwo zapomnieć o takich meczach. Tak naprawdę z każdego staram się wyciągnąć wnioski i pracuję nad tym, żeby zniwelować popełnione błędy.

Analizujesz te mecze sam, czy wspólnie z trenerami?

Raczej sam. Ewentualnie gdy mam jakieś wątpliwości, pytam się trenera, w jaki sposób powinienem był się zachować w konkretnej sytuacji.

Grałeś w trzech, mocno różniących się od siebie, ligach. Które mecze były dla Ciebie najcenniejsze pod kątem materiału do analizy, III-ligowe, czy te rozgrywane na szczeblu juniorskim?

Może to być dla kogoś niespodzianką, ale to występy w CLJ były pod tym względem bardziej wartościowe. Wynika to z tego, że tam, w odróżnieniu od III ligi, rozegrałem dużo meczów w pełnym wymiarze czasowym.

Zostańmy na moment przy III lidze. Czy wejście do tej ligi było dla Ciebie swego rodzaju szokiem kulturowym? Rezerwy Górnika mierzyły się z drużynami, w których nie brakowało doświadczonych zawodników.

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że gra juniorska bardzo różni się od tego, co zostanę w seniorach. Niemały wpływ ma na to doświadczenie na boisku, którego nie posiadam na taki poziomie, jak zawodnicy, którzy piłkę kopią już od ładnych paru lat.

Pamiętasz swój pierwszy mecz w III lidze z Lechią Dzierżoniów? Byłeś zadowolony z tego, jak przebiegł Twój debiut?

Mecz ułożył się idealnie pod debiut bowiem prowadziliśmy bardzo wysoko (Górnik II wygrał z Lechią 7:0 – przyp. red.). Uważam, że jak na pierwsze minuty w piłce seniorskiej mogłem być bardzo zadowolony ze swojego występu.

Z Pniówkiem i Ruchem Zdzieszowice już tak łatwo nie było.

Wynikało to w dużej mierze z doświadczenia tych drużyn, którego nam brakuje. Kadra rezerw Górnika bazuje przecież na młodzieżowcach.

Trzy mecze w III lidze sprawiły, że w sezonie 18/19 współpracowałeś z trzema trenerami. Czy częste zmiany były dla Ciebie problemem, czy przeciwnie – różniące się od siebie warsztaty pozwoliły wskoczyć na wyższy poziom?

Na pewno nie był to dla mnie problem. Niezależnie, w jakiej jestem drużynie, daje z siebie maksa i to jest dla mnie najważniejsze. Niemniej jednak muszę przyznać, że od każdego trenera nauczyłem się czegoś innego, co pomaga mi na boisku.

Sezon 18/19 to już historia. Co czeka Cię w przyszłym sezonie? Z którym zespołem przygotowujesz się do startu rozgrywek?

Na ten moment jestem w III-ligowych rezerwach, a co będzie później, zobaczymy.

Przed zakończonym sezonem, a właściwie, na samym jego początku, wyznaczyłeś sobie cel, który udało Ci się zrealizować z nadwyżką? Czy na nadchodzącą kampanię również masz plan, który chcesz zrealizować?

Myślę, że każdy zawodnika ma swoje cele i dąży do ich zrealizowania. Nie inaczej jest w moim przypadku. Uprzedzając pytanie, jakie dokładnie są to cele, powiem, że wolę zostawić je dla siebie.

Dziś masz 17 lat, grasz w III-ligowych rezerwach Górnika Zabrze. Gdzie widzisz siebie i swoją karierę za rok oraz za pięć lat?

W tej chwili priorytetem jest debiut w pierwszej drużynie Górnika. Dążę do tego poprzez treningi i swoje zaangażowanie. Jeśli chodzi o nieco bardziej oddaloną przyszłość, czas pokaże, na co mnie stać.

Artykuł Jan Flak: “Priorytetem jest debiut w pierwszej drużynie Górnika” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/jan-flak-wywiad/feed/ 0
Michał Zioło: “Chcieliśmy, żeby dzieciaki miały infrastrukturę z prawdziwego zdarzenia” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/michal-ziolo-wywiad/ Tue, 25 Jun 2019 16:18:32 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=20337 Już za nieco ponad miesiąc oficjalnie do życia zostanie powołana Akademia BVB im. Łukasza Piszczka. W Goczałkowicach-Zdroju powstaje kompleks, którego nie powstydziłyby się najlepsze kluby na Starym Kontynencie. Zapraszamy na rozmowę z dyrektorem sportowym – Michałem Zioło, który czuwa nad rozwojem całego projektu. MF: Panie Michale, jakie relacje wiążą Pana z Borussią Dortmund? Na czym […]

Artykuł Michał Zioło: “Chcieliśmy, żeby dzieciaki miały infrastrukturę z prawdziwego zdarzenia” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Już za nieco ponad miesiąc oficjalnie do życia zostanie powołana Akademia BVB im. Łukasza Piszczka. W Goczałkowicach-Zdroju powstaje kompleks, którego nie powstydziłyby się najlepsze kluby na Starym Kontynencie. Zapraszamy na rozmowę z dyrektorem sportowym – Michałem Zioło, który czuwa nad rozwojem całego projektu.
MF: Panie Michale, jakie relacje wiążą Pana z Borussią Dortmund? Na czym polega Pańska rola w projekcie, jakim jest utworzenie Akademii BVB im. Łukasza Piszczka w Goczałkowicach-Zdroju?

ZAPRASZAMY NA WYWIAD Z DYREKTOREM SPORTOWYM RZESZOWSKIEJ STALI – MICHAŁEM WLAŹLIKIEM!

Michał Zioło: Zdarzył się taki rok, że jestem w kilku rolach na raz. Zacznijmy jednak od Borussii. Od 7 lat pracuje w Borussi Dortmund, a dokładniej w BVB Evonik Fußballakademie, natomiast w 2017 roku zostałem jednych członków zarządu Fundacji Akademii im. Łukasza Piszczka, która organizuje kurs na obiektach Akademii WBS Warszwa, jak i wszystkie pozostałe kursy w Polsce. Ponadto, wraz z początkiem 2019 roku zostałem dyrektorem sportowym Akademii Borussii Dortmund, która latem tego roku rozpocznie swoją działalność w Goczałkowicach-Zdroju.

Kiedy narodziła się sama idea utworzenia akademii w naszym kraju?

Pomysł narodził się w naszych głowach 3, może 4 lata temu. W 2016 roku w szkole trenerskiej miałem obronę swojej pracy na licencję UEFA A. Zastanawiałem się wówczas, w jakim temacie napisać tę pracę. Razem z Łukaszem Piszczkiem doszliśmy do wniosku, że warto byłoby napisać koncepcje szkolenia przystosowaną do polskich realiów. To był pewien początek i tak trwa to do dnia dzisiejszego. Na ten moment jesteśmy już blisko realizacji. Wszystko, zarówno przygotowanie merytoryczne, kwestie infrastrukturalne oraz organizacyjne, wymagało wielu poświęceń.

Akademię czeka wielkie otwarcie na samym początku sierpnia. Skąd wezmą się zawodnicy, którzy będą trenować na obiektach w Goczałkowicach?

W pierwszym roku wystartujemy z czterema rocznikami, od 2009 (U-11) do 2012 (U-8). W kolejnych latach, co roku, będzie dochodziła nam kolejna drużyna U-8. Plan jest rozłożony bez żadnej presji czasu. Dopiero po ośmiu latach akademia będzie dysponować drużyną U-19. Co się tyczy samego naboru, to od 12 maja zaczynamy tzw. “Dni Pasji”, które w polskim slangu można przypisać właśnie naborowi. Będziemy tworzyć drużyny z 16 zawodników w rocznikach 2009 i 2010 i 14 w pozostałych rocznikach. Z czasem, gdy akademia będzie zyskiwać kolejne kategorie wiekowej, najstarsze zespoły będą złożone z 18 zawodników. Na każdą grupę będzie przypadać dwóch trenerów. Średnie zainteresowanie przypadające na jeden rocznik to mniej więcej 100 osób.

Czy “elitarność” to sformułowanie, którym możemy opisać powstającą w Goczałkowicach akademię?

Akademia jest oparta na koncepcji, która jest podstawą funkcjonowania również w Dortmundzie. Dla obszaru podstawowego, między U-8 a U-11, ustaliliśmy, że do tych grup będą mogły się dostać jedynie dzieci, mieszkające maksymalnie 50 kilometrów od Goczałkowic. Od U-16, a więc od momentu, w którym możemy mówić o Szkole Mistrzostwa Sportowego, pod uwagę będą brani zawodnicy z całej Polski.

Wobec tego mamy tutaj do czynienia z regionalizmem. Z czego on wynika?

Decydują względy pedagogiczno-społeczne w stosunku do wychowania dzieci. Nie chodzi o to, że chcemy na siłę trenować regionalne dzieci. Jednak poprzez to, że jesteśmy w Goczałkowicach, nie mamy zamiaru obarczać rodziców presją, będącą konsekwencją choćby czasu poświęconego na dojazdy na trening. Dzieci powinny rozwijać się w swoich środowiskach.

Czy każdy rocznik w akademii będzie reprezentowany tylko przez jedną drużynę. czy może tak jak w przypadku niektórych polskich akademii zostaną stworzone dwie ekipy – A i B?

Będzie jedna drużyna. Nie przewidujemy kategoryzowania na lepszych i na gorszych, ponieważ działa to niekorzystnie na motywację dzieci. Mamy jednak projekt, który przewiduje pracę z jak największą liczbą dzieci. Będzie on oparty na współpracy z dziećmi, grającymi w innych klubach. Z jednej strony celem będzie rozwój tych dzieciaków, z drugiej chodzi o możliwość obserwacji i oceny, kto ewentualnie mógłby zasilić naszą akademię w Goczałkowicach. Będzie to funkcjonowało na podobnej zasadzie jak Akademia Młodych Orłów. Zaproszenie otrzymają wszyscy chętni, którzy będą chcieli  trenować pod okiem naszych trenerów w utworzonych na tę potrzebę grupach. Grać i trenować będą jednak w swoich klubach, bo dla tych chłopców regularna gra jest najważniejsza.

Rozmawiamy o strukturze zespołów akademii. Czy oprócz zawodników i dwóch trenerów przewidujecie zatrudnienie specjalistów, takich jak wychowawca, czy psycholog?

W pierwszym etapie działalności na pewno nie. Dla dzieci, mających 8, czy 9 lat, praca z psychologiem to jest na tyle wrażliwy temat i na tyle ciężki do zrealizowania, że my nie chcemy wchodzić w specyfikę tych dzieci. Na pewno jako akademia zrobimy wszystko i zapewnimy poziom wykształcenia naszych trenerów, żeby to trener wiedział, jak ma się zachować w stosunku do zawodnika w danej sytuacji. Naszym celem jest stworzenie dla nich odpowiednich warunków do zdobywania wiedzy. W Polsce często wchodzimy w takie szczegóły, zapominając przy tym, że to są tylko dzieci, które muszą się rozwijać. Jeśli chodzi o starsze roczniki, to ta specyfikacja będzie oczywiście stopniowo wprowadzana.

Mówiliśmy już o naborze zawodników, jednak co z trenerami? Jak będzie przebiegać rekrutacja na tę pozycję w akademii?

Temat trenerów mamy już prawie zamknięty. Brakuje nam jedynie dwóch asystentów jednego asystenta. Jak do tej pory zatrudniliśmy czterech głównych trenerów, co warto podkreślić – na pełen etat. Wszyscy pochodzą z regionu Śląska. Praca w akademii będzie dla nich podstawowym zajęciem, na czym skorzystają nie tylko oni sami, ale też i przede wszystkim dzieciaki. Każdy trening będzie starannie przygotowany, co przełoży się na ich rozwój. Prowadząc rekrutację, zwróciliśmy zdecydowaną uwagę na zaangażowanie, chęć do rozwoju i do pracy. Najważniejsze, żeby trener był zmotywowany i emanował pasją do tego, co chcemy przekazać dzieciom.

Porozmawiajmy o bolączkach, z którymi zapewne spotkacie się po rozpoczęciu pracy docelowej. Czy uważa Pan, że sfera mentalna jest problemem polskich dzieci? Czy w porównaniu chociażby z rówieśnikami z Niemiec poziom koncentracji polskich dzieci jest wyraźnie słabszy?

Powiem szczerze. Z perspektywy ostatnich siedmiu lat pracy, obserwacji na gruncie niemieckim i na gruncie polskim, uważam, że nie ma jednego czynnika, który o tym decyduje. To jest proces wychowania dzieci. Nie mówię tutaj o samym treningu, ale o wychowaniu w domu, w szkole itd. Przekłada się to na podejście dzieci do wszelkich zajęć, nie tylko do samego treningu. Reasumując, jest wiele aspektów, które wpływają na to, że niemieckie dzieci, gdy patrzy się na nie z zewnątrz, wyglądają inaczej.

Czyli jednak jest różnica.

Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale potwierdza to opinia naszych trenerów – polskie dzieci, będąc w tym samym wieku co niemieckie, wydają się być na innym etapie. W Niemczech młodzi adepci sprawiają wrażenie bardziej doświadczonych i dojrzalszych aniżeli wskazywałaby na to data urodzenia. Mentalność, o której rozmawiamy, jest bez dwóch zdań jednym z tematów, gdzie z polskimi dziećmi jest jeszcze wiele do zrobienia. My jako trenerzy powinniśmy być dla tych dzieci autorytetem pod kątem zachowania, przekazu, a nie tylko z nazwy.

W Polsce od pewnego czasu gorącym tematem jest infrastruktura, a właściwie jej brak, czy też niedobór. Jak to będzie wyglądało w akademii w Goczałkowicach? Czy powstający kompleks będzie można porównać do tego, z czym możemy spotkać się w Niemczech?

Dla mnie – obok zatrudnienia trenerów na pełen etat – była to jedna z dwóch kluczowych kwestii, która sprawiła, że zaangażowaliśmy się w temat akademii. Chcieliśmy, żeby dzieciaki miały do dyspozycji infrastrukturę z prawdziwego zdarzenia.

Akademia im. Łukasza Piszczka w Goczałkowicach

Obecnie budowa dobiega końca, w Goczałkowicach zawodnicy akademii będą mogli trenować na dwóch boiskach hybrydowych pełnowymiarowych. Do tego dochodzi jedno boisko ze sztuczną nawierzchnią do gry 9 na 9 oraz budynek o powierzchni 700 metrów kwadratowych, gdzie znajdować się będą szatnie, odnowa biologiczna oraz miejsca biurowe dla trenerów. Na miejscu będziemy mieli praktycznie wszystko, czego potrzebujemy i to na najwyższym światowym poziomie.

Akademia ma nosić imię Łukasza Piszczka. Czy po zakończeniu kariery Łukasz planuje zaangażować się w ten projekt poprzez stałą obecność na miejscu, w Goczałkowicach?

Ciężko wypowiadać mi się w imieniu Łukasza. W tej chwili jest skoncentrowany na grze w Borussii i to jest dla niego najważniejsze. Z mojej strony, ale też ze strony fundacji widać jednak, że Łukaszowi na tym projekcie bardzo zależy. Nie tylko firmuje to swoim nazwiskiem, ale jest w to po prostu w 110% zaangażowany. Jak to będzie wyglądało po karierze, zobaczymy. Jeżeli czas pozwoli, Łukasz będzie udzielał się co najmniej takim samym stopniu, w jakim teraz.

Akademia zainauguruje swoją działalność 5 sierpnia. Czy już teraz macie jakieś skonkretyzowane plany na najbliższy rok, czy te plany powstaną dopiero wraz z otwarciem?

Plany dotyczą przede wszystkim rozwoju tych chłopaków, z którymi zaczniemy pracę już teraz. Chcemy działać w określony sposób w ciągu najbliższych 3-4 lat. Naszym celem jest jak najwyższa jakość szkolenia oraz zapewnienie regularnej gry, np. poprzez turnieje, tym drużynom, które powstaną wraz z otwarciem akademii.


Z Michałem Zioło 1.05.2019 w Warszawie rozmawiali: Michał Grzela i Hubert Koncewicz

Artykuł Michał Zioło: “Chcieliśmy, żeby dzieciaki miały infrastrukturę z prawdziwego zdarzenia” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Michał Wlaźlik: “Siedzimy na żyle złota, a nie budujemy kopalni” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/michal-wlazlik-siedzimy-na-zyle-zlota/ Sat, 22 Jun 2019 12:40:40 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=20460 W najbliższych dniach, miesiącach, a może nawet latach z pewnością usłyszycie o Stali Rzeszów. Klub, który niedawno wywalczył awans do II ligi, rozwija się w zastraszająco szybkim tempie. O rozwoju, planach na przyszłość, treningach i nowej szkole w rozmowie z naszym portalem opowiada dyrektor sportowy Stali – Michał Wlaźlik. Niedawno klub z Hetmańskiej znajdował się […]

Artykuł Michał Wlaźlik: “Siedzimy na żyle złota, a nie budujemy kopalni” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
W najbliższych dniach, miesiącach, a może nawet latach z pewnością usłyszycie o Stali Rzeszów. Klub, który niedawno wywalczył awans do II ligi, rozwija się w zastraszająco szybkim tempie. O rozwoju, planach na przyszłość, treningach i nowej szkole w rozmowie z naszym portalem opowiada dyrektor sportowy Stali – Michał Wlaźlik.

Niedawno klub z Hetmańskiej znajdował się na równi pochyłej. Akademia była zaniedbana, działacze egoistyczni i stereotypowi, a do pierwszej drużyny często sprowadzano obcokrajowców w “podeszłym” wieku. Nagle wszystko obróciło się o 180 stopni i dziś na poziomie II ligi ponownie będziemy oglądać elektryzujące derby Rzeszowa. W jaki sposób “biało-niebiescy” odbili się od dna? Zapraszamy do lektury!

Michał Kusy: Widać, że akademia Stali Rzeszów z każdym dniem się rozwija. Jaki jest główny cel Waszego szkolenia?

Michał Wlaźlik: Na pierwszym miejscu stawiamy wychowanie człowieka. Wiemy, że akademia nie produkuje 100% zawodowych piłkarzy. To oscyluje raczej między kilkoma a kilkunastoma procentami w danym roczniku, choć wiadomo, że zawodowym piłkarzem można zostać na wielu poziomach – w II lidze, Ekstraklasie czy Premier League. Dlatego naszym zadaniem jest to, żeby wychować człowieka, który poradzi sobie w życiu, a jeśli w dodatku będzie znakomitym piłkarzem, to praca z nim będzie samą przyjemnością.

Dużo dała na pewno zmiana na stanowisku prezesa Stali. Rafał Kalisz przyszedł niespełna 2 lata temu, zapowiedział rewolucję – i tak też się dzieje. Jakie działania, wspólnie z obecnym prezesem, podjęliście ku rozwojowi akademii?

Tak naprawdę Rafał jest już właścicielem, ma 80% udziału w klubie, jego władza jest pełna. Razem chcieliśmy przede wszystkim stworzyć klub. Ten klub to cała społeczność wokół niego, to właśnie akademia, a nie tylko pierwsza drużyna. W Polsce to jest tak, jakby siedzieć na żyle złota, a nie budować kopalni. Akademia przy 40-milionowym narodzie to rzecz nieodzowna. Brak inwestycji w nią to właśnie ten brak kopalni. My chcemy to zmienić, dlatego Stal bardzo mocno inwestuje w akademię.

Trenerzy wyjeżdżają na staże zagraniczne, młodzi chłopcy biorą udział w prestiżowych turniejach, a do biało-niebieskiej części Rzeszowa zwracają się coraz to bardziej atrakcyjne drużyny. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie zdążyliście się tak bardzo rozwinąć?

Duże znaczenie ma determinacja. Bardzo pragnęliśmy zmienić szkolenie zarówno w Rzeszowie, jak i w samej Stali. To ten cel jest naszym motorem napędowym. Tak naprawdę wiele jeszcze nie zrobiliśmy. Odwiedzacie nas w taki momencie, aby zobaczyć zalążek tego, co będzie za pół roku czy rok. Wówczas ruszy nasza szkoła, ruszą rzeczy, które stopniowo uruchamiamy w przeciągu tych ostatnich 12 miesięcy.

Od nowego roku szkolnego rusza Wasza Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Jak będzie wyglądać organizacja placówki i skąd wziął się pomysł na zrealizowanie takiego przedsięwzięcia?

Szkoła ma być nieodzownym fundamentem naszego działania. Dzięki niej możemy mieć pełny wpływ na harmonogram dnia naszego zawodnika. Możemy ustalić treningi, lekcje, wyjazdy na turnieje czy cokolwiek, co jest potrzebne w rozwoju młodego piłkarza. Placówka będzie prywatna – nauczyciele są zatrudnieni przez klub na umowach o pracę. Nie ogranicza nas Karta Nauczyciela czy inne układy, które często mają miejsce w szkołach publicznych. To my w głównej mierze będziemy organizować życie ucznia, co jest nieodzowne, jeśli chcemy działać profesjonalnie. Nie możemy czekać na dziecko na godzinę 17 czy 18 po skończonych lekcjach. Nie wiemy, co zrobiło na WF-ie, jaki miało dzień, jak przebiegały same lekcje. Przychodzi tylko na sam trening, a rodzice gonią jak źli, żeby zdążyć dowieźć dziecko na czas. W naszym SMS-ie taki uczeń wróci o 17 już po pełnych zajęciach do domu, dzięki czemu będzie mógł odpocząć, spędzić czas z rodziną, zająć się innym hobby, a większość dnia będzie miał już za sobą.

Na sam koniec kwestia młodzieżowców i wychowanków – jaką rolę pełnią oni w pierwszej drużynie, prowadzonej przez trenera Janusza Niedźwiedzia?

Stal została przebrana – wychowankowie grają teraz w Cracovii jak Radek Kanach czy w Jagiellonii jak Bartek Bida. To są nasi podopieczni, których tu po prostu nie zastaliśmy. Pierwsi wychowankowie to chłopcy z rocznika 2000-2004, na których cierpliwie czekamy. Przygotowujemy ich do tego, chcąc wyciągnąć jak najwięcej z ich potencjału. W pierwszej drużynie wychowanków mamy tak naprawdę dwóch – naszego kapitana, 31-letniego Wojtka Reimana i 37-latka Sławka Szeligę (śmiech). Na to trzeba po prostu poczekać.

Młodzieżowców musieliśmy ściągać z innych miejsc, choć to niedalekie regiony. Michał Domański z Dębicy, były legionista Mateusz Olejarka z Przeworska, wracający po kontuzji Kuba Tabor… Kilkoma musieliśmy się jednak posiłkować z dalszych zakątków Polski, jak chociażby Damianem Sierantem z Wielkopolski, Damianem Nowackim z okolic Łodzi i Szymonem Kobusińskim z Zielonej Góry. Zdolni młodzieżowcy przyjechali do nas zatem z całej Polski, ale myślę i mam nadzieję, że to wkrótce się zmieni. Już niedługo będziemy oglądać wychowanków naszego klubu w pierwszej drużynie Stali Rzeszów.

Artykuł Michał Wlaźlik: “Siedzimy na żyle złota, a nie budujemy kopalni” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Diogo Netto: Chcemy rozwijać piłkę nożną w Brazylii http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/diogo-netto-cbf-wywiad/ Sat, 15 Jun 2019 15:44:15 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=20347 W nocy z piątku na sobotę o 2:30 polskiego czasu rozpoczęła się 46. edycja piłkarskiego Copa América. Gospodarz turnieju – Brazylia – pokonał 3:0 Boliwię. Canarinhos na końcowy triumf w mistrzostwach kontynentu czekają nieprzerwanie od 2007 roku. Brak sukcesów na arenie międzynarodowej skłonił Brazylijczyków do podjęcia konkretnych działań. Jednym z efektów jest utworzenie przez federację […]

Artykuł Diogo Netto: Chcemy rozwijać piłkę nożną w Brazylii pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
W nocy z piątku na sobotę o 2:30 polskiego czasu rozpoczęła się 46. edycja piłkarskiego Copa América. Gospodarz turnieju – Brazylia – pokonał 3:0 Boliwię. Canarinhos na końcowy triumf w mistrzostwach kontynentu czekają nieprzerwanie od 2007 roku. Brak sukcesów na arenie międzynarodowej skłonił Brazylijczyków do podjęcia konkretnych działań. Jednym z efektów jest utworzenie przez federację CBF departamentu socjalnego (CBF Social), na czele którego stoi nasz dzisiejszy rozmówca – Diogo Netto.

EURO U-21: ZNAMY KADRĘ HISZPANII! NIE BRAKUJE GWIAZD.

Michał Grzela: Diogo, na wstępie zacznijmy od kwestii absolutnie podstawowych. Czym zajmujesz się na co dzień?

Diogo Netto: Jestem menadżerem nowego departamentu w brazylijskiej federacji (CBF), który odpowiada za odpowiedzialność społeczną (ang. social responsibility) w Brazylii. W CBF pracuję od 2015 roku, który utożsamiam z nowym początkiem, nową erą brazylijskiej piłki. Właśnie w tamtym okresie narodziły się liczne programy związane nie tylko z odpowiedzialnością społeczną, ale również z zarządzaniem oraz tworzeniem nowych turniejów.

Porozmawiajmy chwilę o “Football For Friendship”. Jaka była Twoja rola podczas VII edycji programu?

Dla CBF to bardzo ważne, żeby uczestniczyć w takich właśnie akcjach. Mamy w kraju projekt, nieco pokrywający się z tym, z czym mamy do czynienia w tym roku w Madrycie. Chcemy, aby gra w piłkę szła w parze z wartościami takimi jak honor, czy oddanie. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważny jest futbol w kontekście dzieci. Właśnie z tego wynika moja obecność w stolicy Hiszpanii.

Wróćmy jednak za ocean – do Brazylii. Wspomniałeś, że departament, którym zarządzasz to coś zupełnie nowego. Jak należy to rozumieć?

Chcemy rozwijać piłkę nożną w Brazylii. Na potrzeby departamentu został wydzielony specjalny budżet, który jest podstawą do działania. Tworzymy szkoły piłkarskie (“Football Schools”) w każdym z 27 brazylijskich stanów. Co więcej, współpracujemy z rządem federalnym w ramach nowego programu – “Wybór przyszłości” (ang. “Selection of future”). Rząd przeznacza na to fundusze, a pozostałe kwestie znajdują się w zakresie działalności CBF.

Dlaczego CBF podjęło decyzję o utworzenia nowego departamentu?

CBF wierzy w piłkę nożną i wierzy również w odpowiedzialność społeczną, w to jak bardzo jest ważna. Chcemy, aby dzieci z całej Brazylii, miały szanse na rozwój.

Można zatem dojść do konkluzji, że zadaniem departamentu jest wykreowanie możliwości nawet dla najbiedniejszych.

Dokładnie.

Chciałbym zapytać o problemy, z jakimi zmaga się brazylijski piłka. Co jest największą bolączką w Waszym kraju?

Odpowiem na to pytanie poprzez przedstawienie naszych działań. Głównym celem na ten moment jest rozwój. CBF realizuje projekty związane z piłką, nie tylko nożną, ale także plażową i halową, zarówno w wydaniu męskim, jak i kobiecym.

Czy CBF współpracuje z klubami w całym kraju w celu uzyskania możliwe najlepszych efektów swojej pracy?

Jeśli chodzi o tę kwestię to na nią składa się kilka płaszczyzn. Wspominana już dziś odpowiedzialność społeczna jest pierwszą z nich i stanowi swego rodzaju bazę do dalszych działań. Kluby piłkarskie stanowią drugą płaszczyznę, natomiast trzecia, czyli “produkcja” zawodowych piłkarzy, stanowi namacalne dowody działalności klubów.

Wspomniałeś już, że głównym celem, a więc celem długoterminowym, jest rozwój. Co z celami krótkoterminowymi?

Takich również nie brakuje. Projektem, który ma określone ramy czasowe, jest chociażby ten, dotyczący budowy szkół piłkarskich. Do tej pory utworzyliśmy 15 centrów treningowych. Wszystkie centra znajdują się w miastach, które nie były gospodarzem mistrzostw świata w 2014 roku. Na ich terenie powstaną wspomniane już szkoły, a także inne udogodnienie, o co zadbać ma departament, który reprezentuję.

Przejdźmy do kwestii, która na pozór może wydawać się niezwiązana z naszą dotychczasową rozmową. Co różni brazylijską piłkę od tej europejskiej?

Brazylia to największy kraj Ameryki Południowej, bez mała o wielkości kontynentu. Wewnątrz naszego kraju mamy kilka zupełnie różnych rzeczywistości. Nieuniknionym jest wpływ takiego stanu rzeczy na ludzi, ale też na piłkę samą w sobie – przykładem mogą być nawet reprezentowane style gry. W związku z tym staramy się ukierunkować nasze działania z myślą o tych różnicach.

Chcecie, aby w skali całego kraju wszystko, co związane z piłką, nabrało podobnych kształtów? Czy może jednak nie chcecie zatarcia różnic?

Niektóre brazylijskie miasta i stany należy uznać za bogate. W nich wszystko jest łatwiejsze. Znalezienie partnerów, funduszy, pracowników – dosłownie wszystko. Z drugiej strony w Brazylii nie brakuje miejsc biednych. W związku z tym implementacja konkretnego projektu w skali kraju nie jest łatwym zadaniem. Niemniej jednak, to co chcemy zapewnić to perspektywy i udogodnienia, które powstrzymywałyby zawodników od wyjazdu do Europy w bardzo młodym wieku.

Czy w innych krajach Ameryki Południowej rozwój jest równie ważnym tematem, czy to, co dzieje się w Brazylii, należy uznać za regionalny ewenement?

Futbol w Ameryce Południowej zmaga się obecnie ze zmianami. CONMEBOL ma nowego prezydenta. W ramach konfederacji realizowany jest program “Ewolucja” (ang. “Evolution”), który zakłada milion dolarów dla każdego z 10 członków. Taka kwota ma być wypłacana raz do roku i przeznaczona na rozwój piłki nożnej w każdym z krajów. Do tego dochodzi większe zainteresowanie wszystkimi odmianami gry w piłkę, zaczynając od męskiej, poprzez futsal i beach soccer, a kończąc na piłce kobiecej.

Wróćmy jeszcze do samej Brazylii. Odnoszę wrażenie, że ostatnie lata, niezbyt udane dla brazylijskiej piłki, to jedna z głównych, o ile nie główna przyczyna, znaczącej inwestycji w rozwój.

Tak, to prawda. Brazylijczycy kochają piłkę nożną. Wśród najlepszych zawodników w historii nie brakuje tych urodzonych właśnie w Brazylii. Przez lata wprowadzaliśmy różne programy, ale cały czas poprzez swoją ciężką pracę już teraz ukierunkowaną stricte na rozwój staramy się nawiązać do naszych największych osiągnięć.

Piłka nożna nie kończy się rzecz jasna na tym co dzieje się na terenie danego kraju. W ostatnich latach w świecie piłki obserwowaliśmy wiele zmian. Czy korzystnych? Ciężko powiedzieć. Powiedz jednak, co sądzisz o nowej polityce, która zakłada chociażby zapraszanie na Copa America reprezentacji spoza konfederacji CONMEBOL?

Domyślam się, że nawiązujesz do zaproszeń dla Japonii i Kataru. CONMEBOL zdecydował się na ten krok ze względu na fakt, że za rok w Japonii odbędą się Igrzyska Olimpijskie, natomiast Katar zorganizuje następnie mistrzostwa świata. Ta decyzja, jak wiele innych, jest umotywowana podniesieniem poziomu rywalizacji.

Artykuł Diogo Netto: Chcemy rozwijać piłkę nożną w Brazylii pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
CLJ: “Zwycięstwa tuczą, porażki uczą” – podsumowanie sezonu z trenerem Kobeszko http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/clj-zwyciestwa-tucza-porazki-ucza-podsumowanie-sezonu-z-trenerem-kobeszko/ Thu, 13 Jun 2019 15:49:28 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=20346 Mam takie powiedzenie: “Zwycięstwa tuczą, porażki uczą” – mówi Wojciech Kobeszko, trener Jagiellonii U-18. Nadszedł czas podsumowań, w tym roku nie byle jakich, bo po pierwszym sezonie w pełni centralnej i zreformowanej Centralnej Ligi Juniorów. Zaczynamy od Jagiellonii, która kryzysową jesień zamieniła w piękna wiosnę. Co więc było powodem tak słabej dyspozycji w 2018 roku? […]

Artykuł CLJ: “Zwycięstwa tuczą, porażki uczą” – podsumowanie sezonu z trenerem Kobeszko pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Mam takie powiedzenie: “Zwycięstwa tuczą, porażki uczą” – mówi Wojciech Kobeszko, trener Jagiellonii U-18. Nadszedł czas podsumowań, w tym roku nie byle jakich, bo po pierwszym sezonie w pełni centralnej i zreformowanej Centralnej Ligi Juniorów. Zaczynamy od Jagiellonii, która kryzysową jesień zamieniła w piękna wiosnę. Co więc było powodem tak słabej dyspozycji w 2018 roku? Którzy zawodnicy najbardziej podobali się trenerowi? Dlaczego chłopcy zlekceważyli rozgrywki? Zapraszamy na wywiad z Wojciechem Kobeszko.
Jeremi Angowski: Jaka była różnica pomiędzy Jagiellonią na jesień, a tą na wiosnę?

Wojciech Kobeszko: Różnica polegała na tym, że wiosną mogliśmy systematycznie pracować i nie mieć kryzysu, jaki mieliśmy jesienią. Przede wszystkim chłopcy zmienili też swoje podejście i pojawiło się trochę więcej dyscypliny. Nie tyle samej dyscypliny, która była także jesienią, ale konsekwencji w działaniach na boisku, której nam brakowało na jesień. Gorzej graliśmy w defensywie jesienią niż wiosną. Wiosną broniliśmy tak jak zawsze, czyli całym zespołem. Jesienią pojawiały się indywidualne błędy i zespół też często źle reagował w defensywie.

Mówił Pan kiedyś, że chłopcy po zwycięstwie w CLJ U-17 za lekko potraktowali ligę i trochę ją zlekceważyli. Czy faktycznie tak było?

Tak. Można powiedzieć, że trochę straciliśmy czujność po tym sukcesie. Największym i głównym czynnikiem był nasz terminarz, przełożone mecze, chociażby ze względu na turniej w Holandii. Przełożyliśmy trzy spotkania, później doszły mecze reprezentacji młodzieżowej i łącznie wyszło koło sześciu przełożonych spotkań. Musieliśmy rozegrać te mecze w terminarzu środa-sobota, grając co trzy dni przez praktycznie półtora miesiąca. Wtedy niestety pojawiły się porażki, ciężko było wyczyścić głowy chłopakom. Pracując przez cały tydzień, byłoby to na pewno dużo łatwiejsze, a tak wpadaliśmy z jednego meczu w drugi. Myślę, że to nawet nie zmęczenie fizyczne dawało o sobie znać, lecz bardziej mentalne i psychiczne.

Myślę, że nie dźwignęliśmy tego między innymi właśnie przez to, że trochę za lekko, jak pan to dobrze określił, podeszliśmy do niektórych spotkań. Sukces z poprzedniego roku wyszedł nam troszeczkę bokiem. Mam nadzieję, że chłopcy wyciągną z tego dobrą naukę i skorzystają z tego w przyszłości, bo naprawdę uczulaliśmy ze sztabem szkoleniowym, że to nie będzie łatwa liga. Wiedzieliśmy, że są w niej naprawdę dobre zespoły. W każdym meczu można wygrać, ale i równocześnie trzeba się liczyć z porażką. Niekiedy tej piłkarskiej jakości brakowało w lidze, za to ambicji i zaangażowania żadnemu zespołowi nie można było odmówić.

Czy jest możliwe, aby cała grup zawodników straciła uwagę po takim sukcesie czy leży to bardziej po stronie jednostek? Chyba trudniej zarządza się zawodnikami po zdobyciu trofea.

Nie chodziło tu o indywidualności. My jako sztab szkoleniowy na pewno popełniliśmy jakieś błędy. Wnioski wyciągnęliśmy już w trakcie rundy, bo końcówkę jesieni mieliśmy bardzo dobrą, z sześciu ostatnich spotkań na jesień punkty zbieraliśmy w pięciu, przegraliśmy tylko jeden, ostatni, mecz rundy jesiennej z Wisłą Kraków. Można powiedzieć, że opanowaliśmy sytuację i wyszliśmy z dołka, niestety trochę za późno dla nas. Jeżeli chodzi o to, o co konkretnie pan zapytał, wydaje mi się przede wszystkim, że zawiedliśmy jako zespół. Powtórzę się, ale taka jest prawda. Brakło nam konsekwencji, właściwego podejścia. Przy braku konsekwencji pojawił się brak dyscypliny taktycznej na boisku. Nie mówię tu o dyscyplinie w zespole czy niesubordynacji. Właśnie te dwa aspekty sprawiły, że grając w tej lidze, musieliśmy za to zapłacić.

ZOBACZ NASZPIKOWANĄ GWIAZDAMI KADRĘ HISZPANII NA EURO U-21!

W niektórych momentach, używając nomenklatury bokserskiej, mieliśmy opuszczoną gardę. Jesienią traciliśmy głupie bramki, już wtedy mówiłem, że bardzo dużo indywidualnych błędów popełnialiśmy w tych spotkaniach. Ale, tak jak wcześniej mówiłem, formacje obrony i pomocy też nie funkcjonowały we właściwy sposób i przez to jako zespół w niektórych spotkaniach wyglądaliśmy fragmentami źle. Za te złe fragmenty płaciliśmy wysoką cenę, tracąc bramki. Jesienią rozegraliśmy też kilka ciekawych spotkań, w których pokazaliśmy się naprawdę dobrze, ale nie potrafiliśmy utrzymać tego poziomu przez większość czasu trwania spotkania.

Jak Pan motywował zawodników przed rundą, że znów zaczęli grać na miarę swoich możliwości? Straszył Pan spadkiem czy może motywował i mówił, że jest jeszcze szansa na dobre miejsce w tabeli?

Tak jak mówiłem, już jesienią nasza gra się mocno poprawiła. Na pewno przed rundą wiosenną mieliśmy świadomość, że jesteśmy niedaleko miejsca spadkowego, ale raczej za cel stawialiśmy sobie przede wszystkim, żeby zrehabilitować się za jesień i wejść do górnej połówki tabeli, co nam się udało w znakomity sposób. W końcu pokazaliśmy, na co nas stać, tak naprawdę. Jesienią momentami mieliśmy większe pole manewru ze składem. Wiosną, mimo mniejszego pola manewru, jeśli chodzi o skład personalny, poradziliśmy sobie zdecydowanie lepiej niż jesienią.

Długo rozmawialiśmy. Analizowaliśmy nasze mecze i przekonywaliśmy zawodników do zmiany podejścia i zwiększenia konsekwencji w tym wszystkim. Widać, że to zadziałało. Zaczęli znowu reagować właściwie. To czuć, gdy jest się trenerem. Czuć, gdy zespół zaczyna chwytać i rozumieć i przekłada to na boisko. Wtedy od razu pojawiają się wyniki. Teraz może i łatwo tak mówić, ale rzeczywiście tej konsekwencji i determinacji na pewno wiosną było dużo więcej. Jeżeli chodzi o samo podejście, mieliśmy świadomość, gdzie jesteśmy, ale spoglądaliśmy bardziej w górę tabeli i chcieliśmy przede wszystkim się odbić. Chociaż mieliśmy świadomość miejsca, w którym się znajdowaliśmy.

Patrząc przez pryzmat szkoleniowy, czy ten sezon miał więcej wartości, właśnie ze względu na trudności i ilość pracy, którą trzeba było wykonać w sferze mentalnej zawodników?

Myślę, że tak. Wiadomo, że po cichu w końcówce myśleliśmy, że może uda nam się doścignąć miejsce medalowe, ale teraz można gdybać. Aczkolwiek uważam, że zajmując czwarte miejsce, znaleźliśmy się w naprawdę ścisłej czołówce. Każdy zespół oprócz Korony Kielce miał problemy, lepsze i gorsze momenty. Jesienią już było u nas lepiej i wiosną to potwierdziliśmy. Stąd nasze czwarte miejsce, bardzo wysokie w tabeli, biorąc pod uwagę rundę jesienną. Myślę, że biorąc pod uwagę względy szkoleniowe, na pewno po tych przejściach zawodnicy mają większą świadomość. Myślę, że będą bardziej skoncentrowani i czujni.

Ja mam takie powiedzenie: “zwycięstwa tuczą, porażki uczą”. Wydaje mi się, że mimo tych porażek na jesień wyciągnęliśmy wnioski, bo wiosną było ich naprawdę niewiele. Można powiedzieć, że mieliśmy jedną poważniejszą wpadkę ze Śląskiem u siebie, a resztę spotkań rozegraliśmy na niezłym poziomie. Za to należą się brawa dla zawodników, bo widać, że weszli na kolejny etap i poziom piłkarstwa. Są zawodnikami, którzy mają więcej świadomości i być może będą mieli większe możliwości w przyszłości.

Który z zawodników zaliczył największy postęp, jeśli porównywać rundę jesienną i wiosenną?

Ważnym elementem naszego zespołu był Karol Struski, który mimo słabszej jesieni w wykonaniu zespołu, zawsze był najbliżej dobrego poziomu. Wiosną funkcjonował już bardzo dobrze, myślę, że to był zawodnik, który grał najrówniej. To był jeden z naszych najlepszych zawodników na przestrzeni całego sezonu. Na pewno za jesień należy wyróżnić też Macieja Twarowskiego, który był naszym najskuteczniejszym strzelcem w rundzie jesiennej. Wiosną na pewno duży postęp zrobili także Mikołaj Wasilewski i Maciej Bortniczuk. Maciek strzelił sporo bramek na wiosnę, Mikołaj natomiast miał i bramki, i asysty. W naszym zespołowym rankingu wewnętrznym najlepszymi zawodnikami na przestrzeni sezonu, licząc asysty i bramki, byli Mikołaj Wasilewski i Eryk Matus. Oni z Karolem Struskim i Maciejem Twarowskim byli najefektywniejsi. Ta czwórka zawodników najlepiej punktowała na przestrzeni całych rozgrywek.

Dobrze się spisali i mam nadzieję, że będą kontynuować swoją dobrą grę w następnym sezonie. Mam też nadzieję, że kilku z nich zadebiutuje w Ekstraklasie. Wiadomo, że Maciek Twarowski już zadebiutował, dlatego z niego wiosną korzystaliśmy dużo mniej, niż jesienią. Był głównie w pierwszym zespole, tylko na początku rundy zszedł do nas jeszcze na kilka spotkań, później już był do dyspozycji trenera Mamrota. Już jesienią debiutował w Pucharze Polski i na wiosnę zagrał w trzech meczach Ekstraklasy. Dopiero w końcówce wrócił do CLJ na kilka spotkań, w których zdobył jednego gola i w zasadzie tyle go mieliśmy wiosną (śmiech). Mam nadzieję, że ci chłopcy pomału będą stawiać coraz odważniejsze i lepsze kroki w piłce seniorskiej.

Jak z przyszłością tych zawodników, których pan wyróżniał? Czy są przewidziani na wypożyczenia, czy zostaną w pierwszej drużynie? Co z Michałem Ozgą, który moim zdaniem także mocno wyróżniał się w Jadze?

Michał Ozga rozegrał mniej więcej połowę minut w CLJ, gdyż często był zabierany do pierwszego zespołu, zarówno jesienią, jak i wiosną. Dlatego ciężko wyróżniać Michała, jeśli chodzi o naszą defensywę. Michał ma spory potencjał. Zadebiutował w meczu z Lechią i pokazał się z bardzo dobrej strony. Na pewno musi grać dużo więcej, niż grał do tej pory, żeby rzeczywiście pokazać swoją wartość w piłce seniorskiej. Prawdopodobnie kilku zawodników, o których rozmawiamy, pójdzie na wypożyczenia. Część także rozpocznie okres przygotowawczy z pierwszym zespołem Jagiellonii. Jest kilka wariantów. Nie wszystko jest jeszcze ustalone, ale na pewno część zawodników zostanie w drugim zespole i będzie stanowiła bezpośrednie zaplecze pierwszej drużyny. Zespół, który występował w tym roku w CLJ U-18 będzie tym zapleczem i większość z juniorów starszych będzie grała w rezerwach, a część zawodników na pewno zostanie wypożyczonych na ogranie czy to do pierwszej, czy to do drugiej ligi. Najlepsi, którymi interesują się trenerzy seniorów, spróbują swoich sił w pierwszym zespole. Mniej więcej tak to będzie wyglądało.

Czy fakt, że w Białymstoku reaktywowane są rezerwy sprawi, że w CLJ U-18 próbowani będą młodsi piłkarze, niż pozwala na to limit? W tym sezonie Jaga grała raczej rocznikiem 2000 i 2001, rzadko występowali młodsi piłkarze, tak jak chociażby w Pogoni czy w Lechu.

Czterech zawodników mogło grać z rocznika 2000, u nas grało głównie trzech. Grali Michał Ozga, Szymon Łapiński i Błażej Niezgoda, nie mieliśmy więcej zawodników z najstarszego rocznika. O sile naszego zespołu stanowił cały rocznik 2001, który w całości praktycznie przechodzi do drugiego zespołu. Teraz w CLJ będzie grał głównie rocznik 2002 i 2003. Jeżeli chodzi o ostatni sezon, Jakub Orpik (2003 – red.) zadebiutował i potem kilka razy zagrał w pierwszym składzie na początku rundy wiosennej. Zagrał trzy spotkania w pierwszym składzie i pokazał się z naprawdę niezłej strony, później grał w zespole CLJ U-17.

Jak by Pan ocenił pierwszy sezon w nowej formie CLJ? Czy obniżenie granicy wieku i scentralizowanie rozgrywek wyszło lub wyjdzie w przyszłości na dobre?

Za wcześnie jest na ostateczne oceny. Czas pokaże. Na pewno są plusy tej ligi, tak jak wcześniej powiedziałem. Jeżeli z jakimiś aspektami “nie dojedzie się na mecz”, mówię o determinacji, konsekwencji, zaangażowaniu, to się płaci za to bardzo wysoką cenę. Mecze naprawdę były zacięte, pełne walki, ale mimo wszystko brakowało niekiedy jakości piłkarskiej. Myślę, że akurat tego mogłoby być więcej. Nie wiem, czy obniżenie wieku miało wpływ na piłkarską jakość, być może tak, a być może nie.

Jest to trudny temat dla klubów, dla tych, którzy prowadzą zespoły, bo ci chłopcy mają jeszcze rok nauki przed sobą. Wychodzą do wieku seniora przed ukończeniem edukacji, przed egzaminem maturalnym i często przez to zmieniają miejsce zamieszkania. To często wprowadza trochę zamieszania i dezorganizacji. Nie wiem, czy to jest czynnik, który ma duży wpływ. Wydaje mi się, że troszeczkę ma, bo większość zespołów ma teraz rezerwy, więc zawodnicy w większości kończąc wiek juniora, będą przechodzić do zespołu rezerw lub do pierwszych zespołów.

Było naprawdę ciekawie. Liga na pewno była ciekawa. Jeździło się i nie raz trzeba było pokonać spore odległości. Graliśmy z naprawdę niezłymi zespołami. Można rzeczywiście powiedzieć, że to są najlepsze zespoły w Polsce. Suma summarum liga mogła się podobać, bo kolorytu dodawały transmisję z “Łączy Nas Piłka”. Marketingowo ta liga się na pewno “sprzedała”. Trzeba wyciągać wnioski, patrzeć w przyszłość i rozwijać ten młodzieżowy futbol.

Artykuł CLJ: “Zwycięstwa tuczą, porażki uczą” – podsumowanie sezonu z trenerem Kobeszko pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Marek Mierzwa: “Dla mnie to coś niesamowitego” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/marek-mierzwa-wywiad-po-zdobyciu-mistrzostwa/ Tue, 14 May 2019 16:27:05 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=19694 12 maja 2019 roku, Kielce, stadion przy ulicy Wojciecha Szczepaniaka. Juniorzy starsi Korony grają ze Śląskiem przy niespotykanym na tym poziomie wsparciu z trybun. Celem gospodarzy na to spotkanie jest przypieczętowanie tytułu mistrzowskiego. Niesione dopingiem kibiców “Scyzory” wygrywają z wiceliderem 3:0, na boisko wbiegają kibice, zaczyna się świętowanie. Na sukces, bez wątpienia duży i istotny […]

Artykuł Marek Mierzwa: “Dla mnie to coś niesamowitego” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
12 maja 2019 roku, Kielce, stadion przy ulicy Wojciecha Szczepaniaka. Juniorzy starsi Korony grają ze Śląskiem przy niespotykanym na tym poziomie wsparciu z trybun. Celem gospodarzy na to spotkanie jest przypieczętowanie tytułu mistrzowskiego. Niesione dopingiem kibiców “Scyzory” wygrywają z wiceliderem 3:0, na boisko wbiegają kibice, zaczyna się świętowanie. Na sukces, bez wątpienia duży i istotny dla klubu, złożyła się ciężka praca nie tylko zawodników, ale również sztabu ludzi na czele z trenerem Markiem Mierzwą.

CLJ: GKS BEŁCHATÓW WCIĄŻ W GRZE O UTRZYMANIE!

Michał Grzela: Jesteście mistrzami Polski. Jak Pan podsumowuje ten sezon? Czy przed rozpoczęciem rozgrywek spodziewałem się Pan, że tę drużynę stać na taki sukces?

Marek Mierzwa: Na pewno przed początkiem rozgrywek nie spodziewaliśmy się, że będziemy mistrzem Polski. Tak naprawdę byłoby to niedorzeczne. Zdajemy sobie sprawę, że rywalizujemy z akademiami, które mają od nas dużo większe możliwości. Powiem jednak szczerze, że po 8., może 9. kolejce, dochodziła do mnie ta świadomość, że możemy powalczyć o mistrza. Widziałem, jak ci chłopcy się rozwijają, jakie postępy robią, jak są mocni mentalnie i przede wszystkim piłkarsko.

Szybko zdołaliście zbudować sporę przewagę nad rywalami.

Po rundzie jesiennej dużo osób już chciał nas koronować, ale ja cały czas przestrzegałem, że musimy wywalczyć to na boisku. Z każdym meczem zbliżaliśmy się do tego tytułu i przypieczętowaliśmy to dziś w najlepszy możliwy sposób. Śląsk to zespół, który szczególnie w ofensywie ma dużo jakości i w moim przekonaniu zasługuje na wicemistrzostwo.

Jakie uczucie towarzyszą Panu w tym momencie, dosłownie kilka chwil po zapewnieniu sobie tytułu mistrzowskiego?

Fakt, iż będąc wychowankiem Korony, udało się zdobyć tytuł dla klubu, gdzie sam zaczynałem przygodę z piłką, niezmiernie mnie cieszy. Na pewno podobnie jest w przypadku Krzysztofa Mądzika czy Piotrka Gila, którzy również są wychowankami Korony. Dla mnie osobiście to coś niesamowitego. Na pewno będziemy chcieli, aby zawodnicy, którzy byli częścią tego zespołu, dalej się rozwijali. Mam nadzieję, że większość z nich będzie miała okazję grać na wysokim poziomie, bo mają ku temu spore predyspozycje.

Z jakimi problemami w takim sezonie, gdzie wszystko wychodzi, musi zmagać się trener? Czy takie sytuacje, wymagające zdecydowanego działania, w ogóle mają miejsce?

Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że zespół to żywy organizm. Trzeba na bieżąco reagować na różne sytuacje. Nigdy nie jest tak, że wszystko jest idealnie. Bez wątpienia siłą tej drużyny jest świadomość. Większość chłopaków doskonale wie, do czego dąży – to ułatwiało nam pracę. Oczywiście były momenty, w których trzeba było zareagować, czy to poprzez rozluźnienie atmosfery, czy przez strofowanie zawodników. Tak, jak już powiedziałem, to jest żywy organizm. Musieliśmy włożyć dużo pracy w aspekt psychologiczny, żeby to funkcjonowało przez cały sezon w taki, a nie inny sposób. Duże podziękowania należą się również wszystkim osobom, wcześniej opiekujących się tymi chłopakami, którzy dziś sięgnęli po tytuł.

Można w przypadku Korony mówić o aspekcie, który prowadził do naprawdę dużych kłopotów?

Naszym największym problemem jest bez dwóch zdań baza treningowa. Przy ulicy Szczepaniaka możemy trenować tylko raz w tygodniu, a na co dzień jesteśmy zmuszeni do tułaczki po Kielcach. Powiedzmy sobie szczerze, bazy treningowej jako takiej, na ten moment, po prostu nie mamy.

Mówi Pan o tułaczce. Można to zatem rozumieć, jako ciągłą zmianę miejsce treningu.

Dokładnie. W poniedziałek możemy zrobić trening na zakolach boiska przy ulicy Szczepaniaka, nawet wyjść do lasu, ale potem zaczynają się schody. Zdarzają się tygodnie, gdzie we wtorek jeździmy na Ceprowską, w środę na Prostą, w czwartek jesteśmy na małym boisku na Ściegiennego, a w piątek wracamy na Szczepaniaka. Zimą trenujemy na Osiedlu Świętokrzyskim, gdzie nie ma pryszniców. Zawodnicy nie mają, gdzie się wykąpać. Samo boisko nie było czesane przez dwa lata i odpowiednio pielęgnowane, co automatycznie zwiększa ryzyko kontuzji. Myślę, że to najwyższa pora, aby głośno, o tym powiedzieć. W klubie wszyscy, na czele z włodarzami, zdają sobie sprawę z tego problemu i robią wszystko, żeby polepszyć tę bazę, ale jest naprawdę ciężko. Dlatego, w takich warunkach, ten sukces smakuje jeszcze lepiej.

Charakterystyczne dla zespołów juniorskich jest to, że zawodnicy stale się zmieniają. Na pewno wyzwaniem jest zbudowanie drużyny, która jest monolitem na boisku i poza nim.

Wiadomo, to nie jest prosta sprawa. Przede wszystkim trener musi być sprawiedliwy i szczery. Nie można ściemniać, bo młodzi ludzie momentalnie wychwycą, że trener nie jest wobec nich szczery i po prostu oszukuje. Wtedy jest po drużynie, tworzą się podziały wewnątrz grupy. Zespół musi być zbudowany na dwóch wspominany przez mnie wartościach. Trener musi również trafić do zawodników i w pewien sposób przekonać ich, że muszą pracować. Ta grupa, która sięgnęła w tym roku po tytuł, pracowała bardzo mocno. Obciążenia treningowe, jakie mieliśmy, były bardzo duże, a mimo to chłopcy chcieli pracować. Mam nadzieję, że uda się również dotrzeć do następnych roczników.

Jako zespół U-18 na pewno współpracujecie z drużyną juniorów młodszych oraz z pierwszym zespołem. Jak wyglądają relacje między tymi trzema podmiotami?

Priorytet ma zawsze pierwsza drużyna. Pracujemy po to, żeby dostarczać zawodników właśnie tam. W zeszłym roku z drużyny U-19 debiutowali Pierzchała, Długosz i Dziubek. W tym roku w Ekstraklasie zagrali już Paweł Sokół i Oskar Sewerzyński. Liczę na to, że będą następni ludzie, którzy dostaną szansę debiutu. Tak, jak mówił trener Lettieri, dla nas w ostatnim czasie priorytetem było przypieczętowanie tytułu mistrzowskiego w CLJ, a także awans rezerw do III ligi. Przez cały sezon umiejętnie przerzucaliśmy zawodników do IV ligi. Na początku byli to gracze, którzy u nas nie łapali minut, a pod koniec sezonu ci, którzy wyróżniali się swoją postawą w CLJ. Teraz po zdobyciu mistrzostwa wszystkie siły kierujemy do IV-ligowych rozgrywek.

W tej chwili to założenia jedynie hipotetyczne, jednak jeśli drużyna rezerw awansuje do III ligi, to czy jej trzon miałby opierać się na młodych zawodnikach? Jaki jest plan na tę ekipę?

Pierwsze ustalenia w klubie już są, ale to już nie moja rola, a działu sportowego, pełnomocnika zarządu Pana Łukasza Foksa, czy też koordynatora Marcina Gawrona. Nie chcę się zajmować wszystkim. Myślę, że swoją działkę zrobiłem najlepiej, jak tylko mogłem. Aczkolwiek uważam, że trzon rezerw, jeśli te awansują do III ligi, będą stanowili chłopcy, którzy w tym i zeszłym roku wyszli z wieku juniora starszego.

Wspomniał Pan, że nie chciałby Pan zajmować się wszystkim w klubie. To słuszne podejście, jednak jaka w Pańskim przypadku jest rzeczywistość? Czy w Koronie na barki trenera spadają zadania, z którymi na dobrą sprawę nie powinien nigdy mieć do czynienia?

Przy zespole CLJ został zbudowany porządny sztab szkoleniowy. Obok mnie jest drugi trener – Krzysztof Mądzik – który jest jednocześnie kierownikiem drużyny, fizjoterapeuta Grzegorz Kowal, trener bramkarzy Piotr Gil, trener przygotowania fizycznego Andrzej Szołowski, który w klubie pracuje tylko i wyłącznie z juniorami starszymi Korony. Jak widać, w tym wypadku ten sztab jest skompletowany i to naprawdę są ludzie, którzy poświęcają się swojej pracy. Bez nich nie byłoby tego sukcesu. Nie jest jednak tajemnicą, że i tak robimy rzeczy, którymi powinni zajmować się inni ludzie. Z drugiej strony nie można też narzekać. Wiemy, jak to wygląda w niższych ligach w Polsce. Nie narzekamy, tylko robimy, aczkolwiek, żeby polska piłka poszła do przodu to musi zostać doinwestowane szkolenie młodzieży, sztaby, baza. Wszystko po trochu. W naszym przypadku wystarczy zwrócić uwagę na to jeżdżenie po różnych boiskach. W gruncie rzeczy taka sytuacja pozbawia nasz zespół tożsamości. Teoretycznie nasza szatnia jest tutaj, na Szczepaniaka, ale jesteśmy tu dwa razy w tygodniu. Muszę jednak przyznać, że idzie to w klubie do przodu i jest w tej materii znaczenie lepiej aniżeli w poprzednich latach. Myślę, że też stąd ten sukces.

Zdobywając mistrzostwo z klubem, którego jest Pan wychowankiem, spełnił Pan poniekąd jedno z marzeń. Co to oznacza dla Pańskiej przyszłości? Czy wie Pan już, jakie podejmie kierunki rozwoju osobistego w nadchodzących miesiącach?

Mój obecny kontrakt obowiązuje do końca czerwca. Na temat jego przedłużenia były wstępne rozmowy, ale żadnych konkretów nie ma. Na ten moment jeszcze nie wiem, gdzie będę pracował w przyszłym roku. Mam nadzieję, że będzie to Korona, ale nie mogę tego powiedzieć na sto procent. Gdy jest się wychowankiem, mając ten głęboko w sercu, wkłada się w tę pracę mnóstwo zdrowia i poświęca olbrzymią ilość czasu, ale jak będzie, czas pokaże.


Rozmowa została przeprowadzona 12 maja 2019 roku w Kielcach

Artykuł Marek Mierzwa: “Dla mnie to coś niesamowitego” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Patrycja Ziejka: “Planuję wrócić i pokazać na co mnie stać!” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/patrycja-ziejka-wywiad/ Fri, 03 May 2019 13:21:27 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=19509 Mimo zaledwie 18 lat, przeszła trudną szkołę życia, a liczbą odniesionych kontuzji mogłaby obdzielić kilka osób. Młoda piłkarka nie zamierza się jednak poddawać i wciąż marzy o wielkiej karierze. Hubert Koncewicz: Na początek muszę zapytać, jak tam Twoje zdrowie? Patrycja Ziejka: Bardzo dobrze, dziękuję. Niestety w ostatnim czasie bywało z nim różnie. Najpierw półtora roku […]

Artykuł Patrycja Ziejka: “Planuję wrócić i pokazać na co mnie stać!” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Mimo zaledwie 18 lat, przeszła trudną szkołę życia, a liczbą odniesionych kontuzji mogłaby obdzielić kilka osób. Młoda piłkarka nie zamierza się jednak poddawać i wciąż marzy o wielkiej karierze.
Hubert Koncewicz: Na początek muszę zapytać, jak tam Twoje zdrowie?

Patrycja Ziejka: Bardzo dobrze, dziękuję.

Niestety w ostatnim czasie bywało z nim różnie. Najpierw półtora roku bez gry po naderwaniu więzadeł, a potem transfer do Polonii Poznań, kilka meczów i kolejna długa przerwa.

Do Polonii trafiłam przypadkiem. Zachęciła mnie do tego atmosfera w drużynie i dobre podejście trenerów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby klubem zarządzały kompetentne osoby. Niestety tak nie było i napotkaliśmy problemy jeszcze przed startem ligi, w której i tak nie miałam przyjemności zbyt długo pograć przez kontuzję kolana. Wykluczyła mnie ona z treningów na pół roku, po których musiałam wyjechać do Niemiec.

Jak jednak ocenisz czas spędzony w stolicy Wielkopolski?

Uważam, że okres gry w tym klubie nie był najlepszy, bo zaliczyłem regres. Niestety w Poznaniu od zawodnika wymaga się najwyższej jakości, a kiedy doznaje kontuzji to staje się niepotrzebny. Mimo tego jednak było to dla mnie ciekawe doświadczenie, a ponadto poznałam kilka ciekawych osób, z którymi utrzymuję bardzo dobry kontakt.

Następnie wyjechałaś do Niemiec z powodów niezwiązanych z piłką, jednak z futbolu nie zrezygnowałaś.

Tak, obecnie trenuję w trzecioligowym klubie Borussia Bocholt. Dziewczyny zajmują drugie miejsce w tabeli i wciąż walczą o awans do drugiej ligi. Jest to drużyna dobrze wyszkolona motorycznie i fizycznie, ale piłkarsko również są bez zarzutu. Nie mogę jednak występować w rozgrywkach ligowych, gdyż w Polsce miałam status piłkarki profesjonalnej, przez co PZPN nie wyraził zgody na zmianę klubu poza oknem transferowym. Niemniej jednak w lipcu planuję wrócić i pokazać na co mnie stać!

Czy po kilku miesiącach treningów w Niemczech możesz wskazać różnice między polskim a niemieckim podejściem do kobiecej piłki?

Przede wszystkim w Niemczech jest dużo klubów, które dysponują dużymi bazami sportowymi i mają wielu sponsorów. Zawodnicy nie muszą martwić się o dojazd, boisko, szatnię i sprzęt, bo wszystko jest zapewniane przez klub. Na treningach często jesteśmy podzieleni na mniejsze grupy i przechodzimy od jednego trenera do drugiego. Dodatkowo często organizowane są gry, a w piątki przed meczem zawsze jest duża gra.

Oprócz treningów chodzisz do szkoły. Jak radzisz sobie z nauką w obcym kraju?

Uczyłam się języka przez wiele lat w Polsce, zarówno w szkole, jak i indywidualnie. Ponadto bardzo dużym ułatwieniem jest dla mnie znajomość języka angielskiego, który jest do niemieckiego całkiem podobny.

Czyli chodzisz do niemieckiej szkoły?

Tak, chodzę do Berufskolleg. Jest to szkoła zawodowa, w której po 2/3 latach (w zależności od kierunku) pisze się Abitur – odpowiednik polskiej matury. Na pierwszym roku mamy różne praktyki, po którym będę musiała dokonać wyboru. Myślę nad hotelarstwem/gastronomią. Jednak wiem już, że później pójdę na studia i zostanę fizjoterapeutką.

Wspominasz o studiach, czyżbyś nie wiązała swojej przyszłości z piłką?

Bardzo bym chciała i pracuję na to całymi dniami, ale wiem jednak, że kiedyś ten czas minie. Miałam w swoim życiu już tyle kontuzji i rehabilitacji, tak zagłębiłam się w ten temat i wiem ile błędów popełnili inni fizjoterapeuci, że nie życzyłabym tego nikomu. Dlatego też chciałabym coś dać od siebie i pomóc innym.

KOLEJNY MŁODY PIŁKARZ LECHA ZGŁOSZONY DO LOTTO EKSTRAKLASY!

Takich planów na przyszłość pewnie nie byłoby, gdyby nie przeszłość. Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką?

Będąc dzieckiem grałam z rówieśnikami na podwórku we wszystkie sporty. Miałam to szczęście, że szybko się uczę i moja sprawność była ponadprzeciętna. W klasach 4-6 grałam w siatkówkę, a w gimnazjum przeszłam już do sekcji piłkarskiej.

Dlaczego nie postawiłaś na siatkówkę?

Mając 12 lat mierzyłam już 170cm i na pewno było mi łatwiej grać w siatkówkę. Dodatkowo nieskromnie przyznam, że oficjalnie grając w “czwórkach”, na treningi chodziłam razem z trenerką już do grup seniorskich. Potem jednak przestałam rosnąć, a i trener, z którym współpracowałam na późniejszym etapie nie był w porządku, przez co postanowiłam grać w piłkę nożną.

W piłkę, dzięki której trafiłaś do reprezentacji Polski.

W lutym 2017 roku miałam przyjemność brać udział w zgrupowaniu konsultacyjnym reprezentacji Polski do lat 17. Później jednak kontuzja i 16 miesięcy przerwy od piłki pokrzyżowały plany o debiucie w kadrze.

Myślisz, że grając w Niemczech będzie Ci łatwiej do niej wrócić?

Nie wiem, czy łatwiej. Wiem natomiast, że jeżeli zdrowie mnie nie opuści, to z moją zawziętością na pewno zagram z orzełkiem na piersi. Moim celem nie jest kadra młodzieżowa (choć miło byłoby przeżyć taką przygodę), lecz seniorska. Przede wszystkim jednak chcę być szczęśliwa, a dopóki piłka daje mi tę radość, poziom nie jest ważny.

Artykuł Patrycja Ziejka: “Planuję wrócić i pokazać na co mnie stać!” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Mateusz Mazur: “Zapewniamy bardzo dobre warunki do rozwoju” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/mf-mateusz-mazur-wywiad/ Wed, 01 May 2019 18:47:10 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=19407 Football Transfer Group na rynku piłkarskich agencji menadżerskich rozwija się niezwykle prężnie. Całą inicjatywę zapoczątkował 20-latek, pasjonat futbolu od najmłodszych lat. CLJ U-17: LEGIA ZMIERZYŁA SIĘ Z AKS-EM SMS ŁÓDŹ! ZAJRZYJ TUTAJ PO PODSUMOWANIE MECZU FTG powstała zaledwie kilka miesięcy temu. Przez tak krótki okres agencja zdołała do siebie przekonać kilkunastu zawodników, którym znacząco pomaga […]

Artykuł Mateusz Mazur: “Zapewniamy bardzo dobre warunki do rozwoju” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Football Transfer Group na rynku piłkarskich agencji menadżerskich rozwija się niezwykle prężnie. Całą inicjatywę zapoczątkował 20-latek, pasjonat futbolu od najmłodszych lat.

CLJ U-17: LEGIA ZMIERZYŁA SIĘ Z AKS-EM SMS ŁÓDŹ! ZAJRZYJ TUTAJ PO PODSUMOWANIE MECZU

FTG powstała zaledwie kilka miesięcy temu. Przez tak krótki okres agencja zdołała do siebie przekonać kilkunastu zawodników, którym znacząco pomaga w rozwoju. Promuje swoich podopiecznych, obserwuje ich poczynania i nakierowuje na właściwe ścieżki prowadzące ku piłkarskim szczytom. Właścicielem tejże agencji jest Mateusz Mazur. Jak wygląda jego “związek” z futbolem? Skąd wzięła się idea o rozpoczęciu takiego projektu? Zapraszamy na wywiad!

Michał Kusy (MF): Chciałbym, abyś na początku opisał swoją przygodę w roli młodego piłkarza. Co skłoniło cię do przerwania jej i wybrania innej, bardzo ciekawej drogi?

Mateusz Mazur: Piłka towarzyszyła mi od najmłodszych lat, głównie ze względu na tatę. Od małego chodziłem z nim na mecze i to właśnie on zaraził mnie pasją do tego sportu. Jak każdy młody chłopak marzyłem o tym, żeby w przyszłości zostać piłkarzem, jednak nie pozwoliło mi na to zdrowie. W młodym wieku miałem 3 bardzo poważne kontuzje kolana, zakończone operacją i jako 15- latek uznałem, że muszę spróbować odnaleźć się w jakiejś innej roli związanej z piłką. Z perspektywy czasu uważam, że była to dobra decyzja.

MF: I co było dalej? W jaki sposób narodził się w Twojej głowie pomysł o założeniu własnej agencji menadżerskiej?

MM: Później rozpocząłem pracę w Wigrach Suwałki. Wszystko to trwało 5 lat, a ja przez ten czas odnajdywałem się w różnych rolach. Na początek założyłem i prowadziłem wszystkie kanały mediów społecznościowych Klubu oraz stronę internetową. Później z roku na rok byłem coraz bliżej zespołu, podpatrując pracę takich fachowców jak Jacek Zieliński czy Dominik Nowak. Dużo dało mi też to, że mój tata był wtedy prezesem Wigier. To właśnie on nauczył mnie funkcjonowania klubu ?od kuchni?. Zbierałem bardzo cenne doświadczenie, a byłem dopiero nastolatkiem. W trakcie swojego ostatniego sezonu w Suwałkach zacząłem w zasadzie coraz częściej wyręczać tatę z jego obowiązków. Szukałem wzmocnień, rozmawiałem z zawodnikami, byłem w stałym kontakcie z trenerem Arturem Skowronkiem oraz sztabem szkoleniowym i wspólnymi siłami zbudowaliśmy zespół, który zajął historyczne 6. miejsce w I lidze. Wyjechałem na studia do Warszawy i zadałem sobie pytanie: Co mogę zrobić aby się rozwijać i móc dalej robić to co kocham? Uznałem, że nadeszła pora, abym pomimo bardzo młodego wieku wykorzystał zdobyte doświadczenie i zrobił kolejny krok do przodu. W taki właśnie sposób we wrześniu 2018 roku powstała agencja Football Transfer Group.

MF: Widać, że ciężko zapracowałeś sobie na swoje cele i marzenia. Jak wyglądały same początki funkcjonowania Twojej agencji?

MM: Myślę, że ten początek dalej trwa, bo agencja ma dopiero 8 miesięcy. Jak to w życiu bywa są lepsze i gorsze momenty. Kilka małych celów udało się zrealizować, ale ja patrzę na to wszystko długoterminowo. Uważam, że dopiero za kilka lat będzie można ocenić efekty mojej pracy.

MF: Ilu ludzi jest zaangażowanych w Twój projekt i jak wygląda pomoc, którą niesiecie młodym piłkarzom?

MM: Zaangażowanych w mój projekt jest kilka osób. Od pewnego czasu współpracuję z moim kolegą, byłym piłkarzem, Piotrkiem Karłowiczem. Na co dzień pomaga mi też moja mama, która jest doświadczonym prawnikiem, dzięki czemu nas piłkarze mają zapewnioną profesjonalną obsługę prawną. Czasem dobrą radą służy mi także tata. Tak jak wspomniałem jesteśmy dość młodą agencją, bo na rynku funkcjonujemy zaledwie od paru miesięcy, ale pomimo to zyskaliśmy już pewne zaufanie, co na pewno cieszy. Zajmujemy się przede wszystkim dbaniem o jak najlepszy rozwój naszych piłkarzy. Staramy się robić wszystko, aby ich przygoda z piłką szła we właściwym kierunku. Na ten moment mamy kilkunastu zawodników z poziomu od I do IV ligi. Myślę, że to co nas wyróżnia, to przede wszystkim bardzo dobry kontakt z zawodnikami. Dla mnie nie ma znaczenia, w której lidze piłkarz występuje, czy obecnie gra, czy ma kontuzję. Każdy jest tak samo ważny i każdemu poświęcam tyle samo czasu. Dodatkowo współpracujemy z lekarzami, trenerami indywidualnymi i psychologami. Uważam, że zapewniamy bardzo dobre zaplecze do rozwoju zawodnikom.

MF: Jesteś żywym dowodem na to, że marzenia się nie spełniają – marzenia się spełnia. Jakich wskazówek bądź rad udzieliłbyś ludziom dążącym do swoich celów i marzeń?

MM: Przede wszystkim w życiu trzeba zawsze robić to co się kocha i realizować swoje pasje. Aby osiągnąć sukces nie można bać się wyzwań, nawet pomimo młodego wieku oraz napotkanych trudności. Ciężka praca w każdej dziedzinie musi przynieść sukces. Najważniejsze to podjąć działanie i je realizować. Zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze bardzo długa droga, ponieważ poprzeczkę ustawiłem sobie dość wysoko.

Artykuł Mateusz Mazur: “Zapewniamy bardzo dobre warunki do rozwoju” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Rafał Słota: “W Polsce na barki trenera spadają obowiązki, którymi nigdy nie powinien się zajmować” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/rafal-slota-w-polsce-na-barki-trenera-spadaja-obowiazki-ktorymi-nigdy-nie-powinien-sie-zajmowac/ Wed, 01 May 2019 15:26:30 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=19424 “The Royal Cup” padł łupem Lecha Poznań. “Kolejorz” pokonał w finale SL Benfikę, a we wcześniejszej fazie turnieju rywalizował między innymi z Pogonią Szczecin oraz Juventusem. Do Jarocina przyjechały jednak również zespoły spoza mainstreamu. Jednym z nich była krakowska Bronowianka. O funkcjonowaniu klubu, jego celach i wielu innych kwestiach opowiada trener rocznika 2008 Rafał Słota. […]

Artykuł Rafał Słota: “W Polsce na barki trenera spadają obowiązki, którymi nigdy nie powinien się zajmować” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
“The Royal Cup” padł łupem Lecha Poznań. “Kolejorz” pokonał w finale SL Benfikę, a we wcześniejszej fazie turnieju rywalizował między innymi z Pogonią Szczecin oraz Juventusem. Do Jarocina przyjechały jednak również zespoły spoza mainstreamu. Jednym z nich była krakowska Bronowianka. O funkcjonowaniu klubu, jego celach i wielu innych kwestiach opowiada trener rocznika 2008 Rafał Słota.

KLIKNIJ I PRZECZYTAJ WYWIAD Z TRENEREM BENFIKI LIZBONA PO FINALE TURNIEJU “THE ROYAL CUP” W JAROCINIE!

MF: Turniej w Jarocinie dobiegł końca. Jak ocenia Pan organizację i poziom rozgrywek, a także postawę samych zawodników?

Rafał Słota: Mieliśmy przyjemność wystąpić na bardzo silnie obsadzonym turnieju. Po otrzymaniu zaproszenia od organizatora, Jana Jaźwińskiego, nie mogliśmy odmówić i stracić szansy na rywalizację z mocnymi drużynami. Dla nas, mimo wszystko małej akademii, takie okazje są bezcenne. Na turnieju kilka zespołów pokazało się z dobrej strony. Mnie osobiście najbardziej zaimponował Lech Poznań, przede wszystkim pod względem jakości w organizacji gry.

Jak zawodnicy poradzili sobie z wizją gry na międzynarodowym turnieju przeciwko dużym klubom z zagranicy?

Byliśmy już z chłopcami na kilku takich turniejach i nie było to dla nich nic nowego. Wielkie marki nie robią już na nich wrażenia. Problemem jest jednak różnica w jakości.

Z czego może to wynikać?

Naszym najbliższym “sąsiadem” w mieście jest Wisła, z którą rywalizujemy w naborze. Przekonanie młodych chłopaków, by wybrali nas, jest zadaniem bardzo trudnym. Dlatego też w większości trenują u nas uczniowie z okolicznych szkół.

Jaka wobec tego jest filozofia szkolenia w Bronowiance?

Naszym głównym celem jest szkolenie i przekazywanie najzdolniejszych zawodników do większych klubów. Przyjęliśmy, że najlepsi chłopcy po kategorii młodzika powinni opuścić nasz klub i iść “wyżej”. Z doświadczenia wiemy, że jest to optymalny wiek dla zawodnika do tego, by zmienić zespół na większy. Obecnie z rocznika 2006, który również prowadzę, dwóch chłopców zostało oddanych do Wisły Kraków, a jeden do Cracovii i wszyscy bardzo dobrze się rozwijają.

Idealnym przykładem takiej myśli szkoleniowej jest Aleksander Buksa, który zaczynał w Bronowiance, a dzisiaj ma na koncie już dwa mecze w Ekstraklasie.

Olek mieszkał w obrębie Bronowianki i logistycznie najbliżej było mu do naszej szkółki. W zespole był jednak krótko bowiem szybko dostrzeżono jak dużym potencjałem dysponuje i bez wahania został puszczony do większej szkółki – AP 21, a potem do Wisły Kraków.

Wszystko musi mieć swój początek. Kiedy powstała myśl, by iść w takim kierunku prowadzenia akademii?

Pracuję w Bronowiance od pięciu lat. Gdy przychodziłem do klubu, można powiedzieć, że zaczęliśmy pracować w określony sposób. Stworzyliśmy autorski plan szkolenia oparty na kilku aspektach. Założyliśmy sobie, że chcemy wychować tak jednostkę, by mogła jak najszybciej pójść do większej akademii i dalej się rozwijać.

Zawodnik do szybkiego rozwoju potrzebuje odpowiednich warunków. Jak ocenia Pan Bronowiankę pod względem infrastruktury i finansów?

Zacznijmy od tego, że Bronowianka to przede wszystkim klub tenisa stołowego. Ten sport zawsze był i zawsze będzie tu na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że udało nam się jednak zamieszać trochę piłką nożną i naszymi wynikami. Pod względem infrastruktury nasz klub ciągle się rozwija. Mamy jedno boisko główne z nawierzchnią naturalną, orlika, a także jedno boisko boczne, którego jakość jeszcze nie jest odpowiednia, ale planowany jest jego remont. W planach jest również oddanie do użytku bocznego boiska sztucznego. Dodatkowo mamy jeszcze dwie hale: jedną małą i jedną dużą.

Porównując infrastrukturę klubu na tle Krakowa, jak prezentuje się Bronowianka?

W Krakowie najlepszą bazę mają Pogoń i Hutnik, który dodatkowo powiększył swoją infrastrukturę o byłe boiska Progresu. My na ten moment jesteśmy średniakiem, ale jeśli uda się zrealizować plany, które świtają w głowach prezesów, to będziemy mieli fajną bazę z prawdziwego zdarzenia.

Na początku przygody z piłką nożną treningi nie są regularne, dla części chłopców to tylko zabawa, którą muszą łączyć ze szkołą. Czy w Bronowiance trenerzy biorą pod uwagę edukację młodych zawodników? Czy postępy w nauce odgrywają rolę przy decyzjach personalnych?

Mamy jasną umowę z rodzicami. Jeśli jest jakiś problem w szkole, czy też problem wychowawczy, od razu przeprowadzamy rozmowę z delikwentem. W takiej sytuacji dajemy mu czas na poprawę i w zależności od sytuacji wyciągamy odpowiednie konsekwencje. Oczywiście, dajemy zawodnikom szansę, jednak podkreślamy, że ich treningi muszą iść w parze z nauką, która w tym wieku jest najważniejsza.

Waszym celem jest wysyłanie zawodników do większych klubów, przede wszystkim krakowskich. Czy można zaobserwować również odwrotny proceder?

Do znakomitego rocznika 2004, który zapoczątkował naszą ideę, chłopcy skreśleni przez Wisłę nie byliby w stanie się złapać. Do rocznika 2010, w którym znakomicie zapowiada się Jan Kamiński, nie dostałby się nikt spoza najlepsze piątki wśród Wiślaków. Z drugiej strony, niedawno, na podstawie niepisanej umowy z jednym z moich kolegów z Wisły, wypożyczyliśmy do siebie trzech zawodników, którzy w barwach “Białej Gwiazdy” nie mieliby szans na grę. U nas ci chłopcy weszli do pierwszego składu i to pokazuje, że występowanie takiego procesu, zależy tylko i wyłącznie od tego, jaki my mamy rocznik.

Pozostając w temacie roczników. Czy w tym trenowanym przez Pana są chłopcy wyróżniający się na tle swoich rówieśników?

Jeśli chodzi o chłopców z rocznika 2008, to mamy kilku wyróżniających się zawodników. Trzech chłopców – Filip Sonntag, Kacper Kapuściański i Maciej Klich – było teraz na konsultacjach kadry Krakowa. Na razie z tego tercetu najlepiej wygląda, będący w kręgu zainteresowań kilku klubów, Filip i można śmiało, gdzieś na boku, odnotować to imię i nazwisko.

Inne, większe zespoły, dysponują dwiema, a niekiedy nawet trzema grupami w jednym roczniku. Jak to wygląda w Bronowiance?

Tak, jak wspominałem już wcześniej odnośnie innych aspektów, bardzo dużo zależy tutaj od rocznika. W niektórych rocznikach powstają dwie grupy treningowe i zawsze ta pierwsza jest grupą wiodącą, natomiast pozostałe uznajemy za grupy rekreacyjne, gdzie chłopcy przychodzą pobawić się piłką. Jeśli taka sytuacja ma miejsce, to bardzo często łączymy dwie grupy rekreacyjne z sąsiadujących roczników w jedną. Jednocześnie staramy się, aby ta selekcja, tak naprawdę minimalna, bo na taką nas stać, żeby ona funkcjonowała. Dlatego w jednej grupie umieszczamy maksymalnie 18 chłopców. Jeśli chodzi o trenerów, to od tego roku, w związku z certyfikacją PZPN, w grupach wiodących mają pracować również asystenci. Dla klubu to ważna wiadomość, bo do tej pory nie było nas stać na zatrudnianie kolejnych trenerów.

Kontrastem dla takiej sytuacji są kluby zachodnie i to nawet nie te z topu, a ze średniej europejskiej półki. Tam w sztabach widuje się sześciu, siedmiu ludzi. Czy uważa Pan, że polską piłkę stać na to, żeby ten poniekąd mityczny zachód dogonić?

Myślę, że najbliżej jest Zagłębiu Lubin. W podobnej formule zapewne pracuje już także Lech Poznań. Moim zdaniem to dobra droga, ale to, od czego wszyscy powinniśmy zacząć, to infrastruktura i selekcja. Te kwestie wydają się dla mnie kluczowe.

Dużą rolą odgrywa tutaj również podejście niektórych prezesów i włodarzy, ich świadomość. Niektórzy chcą zjeść ciastko i mieć ciastko.

To prawda. Widać to nawet na przykładzie Krakowa. Era Cupiała, może tylko, może aż, zostawiła po sobie trofea i poza tym nic więcej. Wystarczyłoby nie sprowadzić dwóch przeciętnych zawodników z zagranicy, a za ich pensje mogło powstać kilka nowych boisk. Na transfery poszedł majątek, a efekt jest taki, że teraz dzieciaki muszą wynosić się do Myślenic na wynajmowane obiekty. Taka filozofia to największy problem Polski, a nie materiał ludzki, czy treningi, bo te znacząco nie różnią się od tych zachodnich. Do tego dochodzi jeszcze niekiedy podejście mentalne i sztab. W Polsce na barki trenera spadają obowiązki, którymi nigdy nie powinien się zajmować.

Dużą rolą odgrywa tutaj również podejście niektórych prezesów i włodarzy, ich świadomość. Niektórzy chcą zjeść ciastko i mieć ciastko.

To prawda. Widać to nawet na przykładzie Krakowa. Era Cupiała, może tylko, może aż, zostawiła po sobie trofea i poza tym nic więcej. Wystarczyłoby nie sprowadzić dwóch przeciętnych zawodników z zagranicy, a za ich pensje mogło powstać kilka nowych boisk. Na transfery poszedł majątek, a efekt jest taki, że teraz dzieciaki muszą wynosić się do Myślenic na wynajmowane obiekty. Taka filozofia to największy problem Polski, a nie materiał ludzki, czy treningi, bo te znacząco nie różnią się od tych zachodnich. Do tego dochodzi jeszcze niekiedy podejście mentalne i sztab. W Polsce na barki trenera spadają obowiązki, którymi nigdy nie powinien się zajmować.

Równie istotne, co tu i teraz, jest to, co czeka Pana i Pański zespół w przyszłości. Czy wiąże Pan swoją przyszłość stricte z Bronowianką, czy jednak chciałby Pan znaleźć się gdzieś wyżej?

W ostatnich latach skupiłem się na Bronowiance, chcąc tym samym udowodnić, że taki klub też ma duży potencjał i można wyrobić mu konkretną markę. Na tym też skupiliśmy się z innymi trenerami Bronowianki. Nie będę ukrywał, że miałem kilka propozycji, jednak na razie nie mam zamiaru z nich skorzystać. Niedawno urodziło mi się dziecko, a praca w Bronowiance nie wymaga ode mnie ciągłego podróżowania. Oczywiście nie jest tajemnicą, że człowiek chce się rozwijać i gdzieś tam w głowie ułożył sobie jakieś plany. Jak to się potoczy, zobaczymy. Staram się robić, to co robię, najlepiej, jak tylko potrafię. Czasami wychodzi to lepiej, czasami gorzej. Mam nadzieję, że kiedyś jakiś chłopak powie, że trener Słota odegrał ważną rolę na jego drodze do profesjonalnej kariery. Satysfakcja z tego zupełnie mi wystarczy. Przyświeca mi taka idea, żeby w takim klubie, jak Bronowianka, zrobić coś, co kiedyś zostanie przez kogoś zauważone.


Z Rafałem Słotą 28 kwietnia w Jarocinie rozmawiali: Michał Grzela i Hubert Koncewicz

Artykuł Rafał Słota: “W Polsce na barki trenera spadają obowiązki, którymi nigdy nie powinien się zajmować” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Antonio Ferreira: “Polscy chłopcy mają dużą jakość” http://mlodziezowyfutbol.pl/artykuly/wywiady/antonio-ferreira-polscy-chlopcy-maja-duza-jakosc/ Tue, 30 Apr 2019 16:11:58 +0000 http://mlodziezowyfutbol.pl/?p=19447 Drugi tydzień z rzędu jego podopieczni dochodzą do finału międzynarodowego turnieju. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie zwycięstwa w meczu finałowym z Lechem Poznań. Jak opiekun rocznika 2008 portugalskiej Benfiki Lizbona podsumowuje turniej The Royal Cup w Jarocinie? MF: Gratulujemy drugiego miejsca. Jak ocenia Pan turniej The Royal Cup pod względem organizacji i poziomu sportowego? Antonio […]

Artykuł Antonio Ferreira: “Polscy chłopcy mają dużą jakość” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>
Drugi tydzień z rzędu jego podopieczni dochodzą do finału międzynarodowego turnieju. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie zwycięstwa w meczu finałowym z Lechem Poznań. Jak opiekun rocznika 2008 portugalskiej Benfiki Lizbona podsumowuje turniej The Royal Cup w Jarocinie?
MF: Gratulujemy drugiego miejsca. Jak ocenia Pan turniej The Royal Cup pod względem organizacji i poziomu sportowego?

Antonio Ferreira: Turniej był bardzo dobrze zorganizowany. Dla naszych chłopców format gry 9×9 był czymś zupełnie nowym, gdyż na co dzień rywalizujemy w grze 7×7. Jestem jednak bardzo zadowolony z tego jak sobie tu poradzili i cieszę się, że mieliśmy możliwość zaprezentowania się na tym turnieju.

Rozegraliście w Jarocinie dziewięć spotkań, zarówno z drużynami z Polski, jak i z zagranicy. Która drużyna Pańskim zdaniem postawiła najtrudniejsze warunki?

Każdy mecz był dla nas wyzwaniem. Boiska nie były duże, drużyny przeciwne dobrze zorganizowane i nie było łatwo strzelić bramkę. Oczywiście wymagającym zespołem był Lech Poznań, również Juventus, a także pozostałe drużyny z Polski bowiem poziom piłkarski w Waszym kraju jest dobry, macie dobrych piłkarzy i dobre zespoły.

Pierwszego dnia turnieju graliście znakomicie  i wszyscy zgromadzeni na stadionie byli zachwyceni poziomem, który reprezentowaliście. Drugiego dnia ta dyspozycja była wciąż dobra, jednak nie aż tak, jak w sobotę. Co mogło być przyczyną lekkiego obniżenia formy przez Pańskich zawodników?

Myślę, że to był efekt zmęczenia. W piątek musieliśmy wstać o 5 rano i  spędzić 16h w podróży, by znaleźć się w Polsce. Na miejsce dojechaliśmy po północy, a 5-6 godzin później musieliśmy już wstać, żeby przygotować się do meczów. Zagraliśmy dużo spotkań i niestety ciało nie jest maszyną. Wiem jednak, że chłopcy dali z siebie wszystko.

JAK POLSKI SYSTEM SZKOLENIA OCENIA TRENER AKADEMII ŚLĄSKA?

Dodatkowo bardzo często występujemy na różnych międzynarodowych turniejach. W ubiegły weekend braliśmy udział w turnieju w Maladze, w którym dotarliśmy do finału. Dzisiaj gramy w Polsce i również wystąpiliśmy w finale. Wynik, mimo iż nie jest najważniejszy, motywuje chłopców do lepszej gry.

W Jarocinie wystąpiliście w finale, ale nie zdołaliście go wygrać. W jakim aspekcie Lech okazał się drużyną lepszą?

Staraliśmy się wygrać to spotkanie, jednak Lech grał bardzo dobrze w defensywie. Spotkanie trwało 18 minut i po stracie gola nie ma zbyt dużo czasu na odrobienie strat z bardzo dobrze zorganizowaną drużyną

Wracając jednak do samego początku. Kiedy zrodził się pomysł, by przyjechać do Polski? Czy zwrócił się do Was bezpośrednio ktoś z organizatorów?

Niestety nie wiem, gdyż nie zajmuję się takimi sprawami na co dzień. Zazwyczaj jednak dostajemy zaproszenie z kraju, staramy się występować tam, gdzie możemy zmierzyć się z różnymi stylami gry. Jest to dodatkowa wartość dla chłopców, jeśli mogą zmierzyć się z rówieśnikami z Niemiec, Polski, Włoch. Jest to dla nas bardzo ważne, by możliwie jak najczęściej poznawać odmienne sposoby myślenia o piłce i organizacje gry.

A jak zdefiniuje Pan polski styl gry?

Każda drużyna, która wystąpiła na tym turnieju trochę różni się od pozostałych. Jeden zespół skupiał się głównie na defensywie i nastawiał na szybkie przeniesienie piłki pod naszą bramkę, inny natomiast grał bardziej otwartą piłkę i mniejszą wagę przykładał do gry obronnej. Widać jednak po wynikach The Royal Cup i zwycięstwie Lecha, że polscy chłopcy mają dużą jakość.

Wspomniał Pan, że graliście na turnieju w zeszłym tygodniu. Graliście również w ten weekend. Czy w następny weekend również planujecie występ na turnieju w obcym kraju?

Nie, nie. Byłoby to zbyt wyczerpujące dla chłopców, którzy muszą skupić się również na nauce, co przy takiej liczbie wyjazdów nie jest łatwe. Planujemy wystąpić na mistrzostwach za kilka tygodni. Oprócz tego w ostatnim tygodniu maja weźmiemy udział w turnieju w Niemczech, a w czerwcu także we Francji i Serbii.


Z Antonio Ferreirą 28 kwietnia w Jarocinie rozmawiali: Michał Grzela i Hubert Koncewicz

Artykuł Antonio Ferreira: “Polscy chłopcy mają dużą jakość” pochodzi z serwisu Młodzieżowy Futbol.

]]>